„Super Express”:- Jak odbiera pan wyniki dzisiejszych głosowań? Upadło zarówno wotum nieufności wobec rządu, jak i wobec ministra Sienkiewicza.
Andrzej Stankiewicz: Z punktu widzenia premiera wszystko dobre, co się dobrze kończy. Wynik pierwszego głosowania był przewidywalny. Było pewne, że prof. Gliński nie zyska większości, bo stał za nim tylko PiS. Natomiast głosowanie w sprawie odwołania Sienkiewicza, gdzie razem z PiS zamierzała głosować lewica, okazało się doskonałą okazją dla Pawlaka. W pierwszym głosowaniu nic rządowi nie zagrażało, nie było więc czym szantażować premiera. W drugim wszystko zależało od głosów PSL. Jego wystąpienie było ewidentnie adresowane do działaczy PSL, było obliczone na podważenie pozycji Piechocińskiego. Postanowił pokazać członkom PSL, że dba o swoich ludzi. To było również wyzwanie rzucone premierowi, chciał pokazać, że w tej koalicji jest trzech liderów. Skończyło się to marnie, nie przekonał ludowców, tylko on wstrzymał się od głosowania.
Jednak Pawlak wprowadził trochę zamieszania.
To prawda. W polityce określa się to próbą policzenia się. Chciał sprawdzić, jakie są jego wpływy. I przegrał. Najpierw w obrębie klubu na zwołanym w czasie przerwy posiedzeniu – zaproponował aby PSL postawił wniosek o przełożenie głosowania, co się nie udało Później to samo zaprezentował na mównicy sejmowej jako swój osobisty wniosek. I również nie udało się go przeforsować. W głosowaniu też był osamotniony, wstrzymał się jako jedyny poseł. Mam wrażenie, że dziś po południu Pawlak jest znacznie słabszy niż był wczoraj, przed tą awanturą.
Czy odrzucenie wotum nieufności dla gabinetu Tuska było wyrazem poparcia dla rządu czy raczej wyrazem dezaprobaty dla kandydatury prof. Glińskiego?
To był ewidentnie wyraz dezaprobaty dla prof. Glińskiego. SLD i TR nie poprą Glińskiego, uważają go za figuranta. Cała ta impreza z Glińskim, organizowana przez Kaczyńskiego już drugi raz, jest dla nich niepoważna. Dlatego nie mogło być inaczej. Lewica się wstrzymała, ponieważ nie chce popierać rządu Tuska, przynajmniej oficjalnie. Nie chce też rządów PiS i Glińskiego. Lewica raczej kombinuje, żeby jakoś współpracować z rządem PO – mniej lub bardziej otwarcie. Z tego punktu widzenia nie opłaca im się odwoływać gabinetu Tuska. Ale pojedynczego ministra? Czemu nie. Dlatego lewica wolała głosować za odwołaniem Sienkiewicza, a wstrzymać się przy Glińskim.
Tusk dotrwa do końca kadencji?
Jestem o tym przekonany.
Afery raczej spływają po PO...
Tak, a opozycja wciąż jest słaba. Gdyby dziś w Sejmie głosowano nad wspólnym kandydatem całej opozycji, byłoby to inne głosowanie. W tej chwili jest to niemożliwe, bo nienawiść między Kaczyńskim a Palikotem, a do niedawana nawet między Palikotem a Millerem, jest tak duża, że nie są w stanie wypracować kompromisu. Gdyby opozycja miała jednego kandydata byłoby to realne głosowanie. Wtedy od poparcia pojedynczych posłów PSL i niezrzeszonych zależałoby czy rząd przetrwa. Byłoby to realne wyzwanie dla premiera. W tej chwili Tusk może spać spokojnie. Opozycja jest podzielona, Tusk jest w stanie wywoływać konflikty z PiS tak, żeby te podziały jeszcze pogłębiać. Nie będzie przyspieszonych wyborów.
Rozmawiał: Mateusz Zardzewiały
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail