„Super Express”: – W wyniku demokratycznej procedury wewnątrz partii rządzącej Grzegorz Schetyna został odsunięty od szefowania jej dolnośląskim strukturom. Jak to postrzegać?
Andrzej Stankiewicz: – Zacznijmy od szczerej prawdy, że wybory na Dolnym Śląsku – tak jak w większości regionów, gdzie Platforma wyłaniała władze – nie miały nic wspólnego z demokracją. Co najwyżej z demokracją sterowaną. Takie wybory przebiegają w atmosferze pompowania kół – dopisywania fikcyjnych członków – wzajemnych ataków, przecieków do mediów, oskarżania się nawzajem o mało chwalebne rzeczy. A co najważniejsze, nie istnieje rywalizacja na programy – chodzi wyłącznie o przeciąganie delegatów, żeby lider danej frakcji mógł wygrać.
– Sam premier powiedział, że to demokracja zadziałała...
– No cóż, prawdą to jednak nie jest. A to, że Schetyna przegrał, jest efektem zaangażowania Donalda Tuska, który popiera Protasiewicza. Grupa Schetyny i grupa Protasiewicza fałszowały statystyki partyjne, dochodziło do prób politycznego przekupstwa – handlowania obietnicami stanowisk w razie zwycięstwa. To nie starło się dwóch ludzi, lecz starły się dwa potężne bloki. Schetyna przegrał też dlatego, że nie docenił przeciwnika. Nie zrozumiał tego, że jego przeciwnikiem nie jest Protasiewicz, lecz Tusk, który za nim stoi razem z całym swoim aparatem. A przecież Schetyna w ostatnim czasie przegrał kilka rozgrywek z Tuskiem, więc to, że go zlekceważył, dziwi mnie. Przegrał na własne życzenie. Myślał, że Dolny Śląsk należy mu się z racji historycznych zasług oraz dlatego, że od zawsze rządzi w tym regionie.
– No i się zdziwił. Co dalej z nim będzie?
– Do tej pory godnie znosił upokorzenia. Od 2009 r. – kiedy został wyrzucony z rządu – premier pozbawiał go kolejnych stanowisk: szefa klubu parlamentarnego, marszałka Sejmu, zmienił zasady wyboru szefa partii, aby zniechęcić go do startu, a w finale odebrał mu region...
– To ostatnie upokorzenie też zniesie?
– Pod warunkiem, że utrzyma stanowisko w zarządzie partii. A to wcale nie jest pewne. Platforma w tej chwili jest tak zorganizowana, że do jej zarządu wchodzą szefowie regionów plus szef partii, zastępca szefa, sekretarz generalny itd. Schetyna przestaje być szefem regionu i jeżeli premier pozbawi go jeszcze stanowiska pierwszego wiceszefa partii – a może to zrobić już w listopadzie – to nie będzie miał legitymacji do zasiadania w zarządzie. W takim wypadku wybuchnie prawdziwa wojna pomiędzy tymi panami.
– A może Tusk weźmie Schetynę do rządu?
– To są mrzonki. Nie po to z nim walczył w niezwykle zdeterminowany sposób od czterech lat, żeby teraz, kiedy Schetyna po kolejnym nokaucie jest już bardzo słaby, nagle podać mu rękę i wciągnąć go do rządu.