„Super Express”: – Jak wygląda układ sił w Zjednoczonej Prawicy po wyborach i ogłoszeniu składu nowego rządu?
Andrzej Stankiewicz: – Na pewno nastąpiło wzmocnienie Mateusza Morawieckiego, ale przy okazji też Jarosława Gowina. Z jednej strony wzrosła pozycja Jadwigi Emilewicz, która dostała resort rozwoju. Ma bardzo szerokie kompetencje z tym zastrzeżeniem, że podlegać jej będzie też budownictwo. A z tym jak dotąd nie radził sobie nikt. Odchodzą z rządu ludzie Beaty Szydło, jak Henryk Kowalczyk. Rozwiązane zostało ministerstwo energii, którym kierował dotąd minister Krzysztof Tchórzewski.
– Odszedł też jednak także Jerzy Kwieciński, kojarzony raczej z Mateuszem Morawieckim.
– Ale najpewniej obejmie prestiżową placówkę zagraniczną. Człowiekiem Morawieckiego jest też nowy minister finansów Tadeusz Kościński. Pracował z obecnym premierem w banku. Z Mateuszem Morawieckim kojarzona jest też nowa minister od funduszy europejskich. Do tego powstało nowe ministerstwo nadzoru nad spółkami Skarbu Państwa. Na jego czele stanie Jacek Sasin, czyli polityk lojalny wobec Jarosława Kaczyńskiego, ale też od pewnego czasu bliski Mateuszowi Morawieckiemu.
– Nominacji Sasina nie należy odczytywać jako wzmocnienia „zakonu PC” w ramach koalicji rządowej?
– Absolutnie nie. Jacka Sasina nie można uznać za człowieka „zakonu PC”. Wręcz przeciwnie. Gdy Sasin kandydował na prezydenta stolicy w 2014 roku był mocno zwalczany właśnie przez polityków dawnego Porozumienia Centrum! W polityce partyjnej PiS pojawił się dość późno. Był wojewodą mazowieckim, potem bez skutku kandydował w wyborach 2007 roku. Potem był w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Bardzo umiejętnie zbudował swoją pozycję po katastrofie smoleńskiej, jako współpracownika śp. prezydenta. Choć przecież wcale nie był najbliższym współpracownikiem Lecha Kaczyńskiego.
– Formalnie był wiceszefem kancelarii, najwyższym jej urzędnikiem spośród tych, którzy przeżyli.
– Formalnie – tak. Praktycznie nawet urzędował w innym budynku Kancelarii Prezydenta, przy Wiejskiej. Znacznie bliżej z Lechem Kaczyńskim byli Paweł Kowal, czy Michał Kamiński. Nie zmienia to faktu, że Sasin umiejętnie to wykorzystał i zbudował swoją pozycję na byciu przy prezydencie Kaczyńskim. Cieszy się też zaufaniem prezesa PiS, zdążył blisko związać się z Morawieckim. Proszę jednak pamiętać, że w rządzie Beaty Szydło go nie było.
– Wzmocnił się premier Morawiecki, Porozumienie Jarosława Gowina. Sprzeczne są opinie na temat Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry. Jedni twierdzą, że mógł być odwołany, a utrzymał pozycję. Inni, że jednak nie uzyskał tego, co żądał. Nie został wicepremierem...
– Na dymisję Zbigniewa Ziobry przy tym wyniku polityków Solidarnej Polski, gdy partia ta uzyskała aż 18 posłów nie było najmniejszych szans. O tym Jarosław Kaczyński mógł myśleć w poprzedniej kadencji, gdy Solidarna Polska miała posłów zaledwie pięciu. Do tego klub PiS zasilili działacze od Kukiza, narodowcy. Dziś co najwyżej można rozmawiać o wprowadzeniu jakichś nowych wiceministrów, czy ludzi do prokuratury. Ale pozycja Ziobry jako ministra i prokuratora generalnego jest nie do podważenia. Nie zgadzam się też z tezą, że pozycja Ziobry została osłabiona. Postulat odwołania Mateusza Morawieckiego był nierealny. Dodatkowo minister Woś, od Ziobry, dostał swój resort.
– W poprzednim rządzie też był ministrem.
– Ale bez teki, odpowiedzialnym za politykę humanitarną. Teraz zostanie ministrem ds. środowiska. Podlegać mu będą leśnicy, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. To sporo stanowisk i ogromne pieniądze. Krąży nawet żart, że niebawem największą reprezentacją zawodową w Solidarnej Polsce będą leśnicy.
– Osłabieniu uległa w PiS frakcja narodowa. Antoni Macierewicz został marszałkiem seniorem, ale nie ma już silnej pozycji. Posłowie kojarzeni z Radiem Maryja nie weszli do Sejmu. W dodatku są w Sejmie narodowcy z Konfederacji. Czy jest możliwość, że ojciec Tadeusz Rydzyk bardziej życzliwie spojrzy na nich, niż na PiS?
– To są różne sprawy. Antoni Macierewicz został marszałkiem seniorem niejako jako zwieńczenie kariery. Bo ani w polityce partyjnej, ani rządowej ważnych stanowisk pełnić już nie będzie. Natomiast jego zwolennicy i sympatycy już zawsze będą go tytułować „Panem Marszałkiem”. I przyzna pan, że to dość nobilitujące. Z kolei co do roli środowiska Radia Maryja nie widzę zagrożenia dla jego wsparcia dla PiS.
– Dlaczego?
– Faktycznie posłowie kojarzeni mocno z Toruniem – jak Anna Sobecka – nie znaleźli się w Sejmie. Nie znaczy to jednak, że ich w ogóle nie ma. Częstym gościem w Radiu Maryja jest Bartosz Kownacki. Do Sejmu po latach wrócił Zbigniew Girzynski, którego relacje z Radiem są dość skomplikowane, ale też raczej jest osobą życzliwą temu środowisku. Natomiast dziś to Jarosław Kaczyński jest panem sytuacji. W czasie, gdy PiS był w opozycji, był skazany na środowisko Radia Maryja. Dziś role te się odwróciły. Dlatego wydaje mi się, że nie ma w ogóle możliwości, by ojciec dyrektor nagle zaczął popierać Konfederację. Ten sojusz PiS z Radiem Maryja to sojusz z rozsądku. Wystarczy wspomnieć co w latach 90. Kaczyński mówił o ojcu Rydzyku. Dziś w interesie toruńskiej rozgłośni jest popieranie PIS.
– Jaka jest dziś rola tzw. Zakonu PC?
– Coraz mniejsza. Jedyni liczący się politycy z tego środowiska, Joachim Brudziński i Mariusz Blaszczak w czasach Porozumienia Centrum byli bardzo młodzi. Politycy z pokolenia Kaczyńskiego mogą odgrywać jeszcze rolę mentorów. Jednak ich rola polityczna jest niewielka. To raczej już fundusz emerytalny, niż licząca się frakcja polityczna.