"Super Express": - Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz za nic nie chce posłuchać partyjnych liderów i b. prezydenta Lecha Wałęsy i zapowiada start w wyborach na prezydenta Gdańska. Z czego wynika ten upór?
Andrzej Stankiewicz: - Ze słabej pozycji Grzegorza Schetyny i braku zaufania do niego jako lidera. Paweł Adamowicz, nawet nie będąc w Platformie Obywatelskiej, jest przecież człowiekiem PO. A Schetyna nie jest w stanie dojść do porozumienia z takimi ludźmi, zaproponować im jakiegoś kompromisu. W czasie gdy PiS ma dziś trudną sytuację w związku z kryzysem w stosunkach z Izraelem, PO zamiast to wykorzystać, zajmuje się rozmaitymi przepychankami, wojnami wewnętrznymi. Nie dość, że jest problem z dogadaniem się z Nowoczesną, to jeszcze dochodzą do tego wojenki z takimi samorządowcami jak Adamowicz.
- Kto wygra w tym sporze?
- Żeby było jasne - Paweł Adamowicz na swoim terenie nie musi słuchać Schetyny, liczy, że bez wsparcia PO ma szansę na sukces. Prowadzić to może do bratobójczej walki w liberalnym elektoracie. To oczywiście wymarzony scenariusz dla PiS. Szczególnie że przy kolejnych wyborach w Gdańsku elektorat liberalny był większy od elektoratu PiS, ale z każdą elekcją różnica była coraz mniejsza. Teraz Prawo i Sprawiedliwość może dodatkowo skorzystać na tym konflikcie w obozie PO.
- A może to tylko gra prezydenta Gdańska, który chce uzyskać dla siebie jakieś inne stanowisko?
- Były takie pogłoski, że Adamowicz miałby zrezygnować ze startu w wyborach na prezydenta Gdańska, w zamian dostać miejsce na liście PO do europarlamentu. Być może dojdzie do jakiegoś porozumienia, trzeba jednak pamiętać, że Schetyna ma z Adamowiczem poważny kłopot. Wobec prezydenta Gdańska są jednak wątpliwości innego rodzaju, na przykład w sprawie źródeł jego majątku. Te pytania będą padać, nie dziwię się Schetynie, że chciałby widzieć na stanowisku prezydenta Gdańska kogoś innego. Adamowicz jednak łatwo nie ustąpi, a co gorsza dla PO, podobne konflikty toczą się też w innych miejscach.
- Na przykład w Warszawie, gdzie z Platformy Obywatelskiej wystąpił były wiceprezydent stolicy Jacek Wojciechowicz?
- Akurat sprawa Wojciechowicza jest trochę inna, nie ma tu wątpliwości co do źródeł majątku, natomiast były wiceprezydent Warszawy był w partii od lat, liczył, że to on zostanie wystawiony jako następca Hanny Gronkiewicz-Waltz. A tymczasem, choć w znacznie mniejszym niż prezydent stolicy stopniu odpowiada za sprawy reprywatyzacji, stał się kozłem ofiarnym i musiał odejść. Ale to nie tylko ta sprawa. Niedawno z PO pożegnał się Jacek Kozłowski, człowiek od lat blisko związany z Donaldem Tuskiem, były wojewoda mazowiecki. Został wyrzucony z partii po tym, gdy zarzucił, że w lokalnych strukturach ugrupowania fałszuje się wybory. Była też sprawa dwóch senatorów, którzy zrezygnowali z bycia w partii. To wszystko pokazuje, jak słaba jest pozycja Grzegorza Schetyny wewnątrz PO.
Zobacz także: Adamowicz tłumaczy, co skłoniło go do kandytowania. Mówi też o swoich mieszkaniach i 36 kontach bankowych