"Super Express": - Trwają wybory regionalne w PiS. Na szefów okręgów wybrano już Macierewicza, Kuchcińskiego, Jasińskiego, Girzyńskiego. Te nazwiska nie zwiastują chyba nowego otwarcia...
Andrzej Stankiewicz: - To ludzie absolutnie lojalni wobec Kaczyńskiego. Ale nawet tam są osoby, które mogą prezesowi zagrozić. Macierewicz z trudem uznaje jego przywództwo i do tej pory nie wstąpił do PiS. Girzyński też ma duże ambicje, a Kaczyński już kilkakrotnie chciał go wyrzucić z partii. Ten skład władz regionalnych to połączenie ludzi zakonu PC i tych z zaciągu smoleńskiego.
- Pewną nowością jest formuła wyborów. Startować mogą regionalni kandydaci, ale de facto zapewnione zwycięstwo ma kandydat prezesa.
- Te wybory porównałbym trochę złośliwie do zapowiedzi demokratyzacji, które złożył Putin. W kampanii prezydenckiej obiecał demokratyzację w wyborach gubernatorów, a i tak wskaże ich tylko on. Wybory w PiS to tylko pozorna demokratyzacja. Tak naprawdę Kaczyński chce wziąć partię w jeszcze większe karby.
- Politycy PiS twierdzą jednak, że wcześniej wybory regionalne odbywały się w taki sam sposób.
- Wcześniej Kaczyński mógł właściwie swobodnie wybierać szefów regionów. I wtedy było jasne, że rządzi tylko on. Natomiast teraz stwarza pewne pozory demokratyzacji. Wcześniej po prostu nie było tego teatru.
- Nie tak dawno jednak w wywiadzie dla "Super Expressu" Kaczyński wypowiedział słynne słowa o młodym i przystojnym następcy w PiS.
- Nie wierzę w to. W książce wydanej przed wyborami pisał, że szykował na swego następcę Janusza Kurtykę. Wiem jednak od polityków PiS i ludzi związanych z Kurtyką, że nikt o tym nic nie wiedział, a Kaczyński nigdy nie podjął realnych działań w tym celu.
- Tusk i Pawlak też wycinają konkurentów. Ich jednak nie nazywa się tyranami, ale graczami...
- Nieprawda. Wśród regionalnych liderów Tusk ma dość słabą reprezentację. PSL natomiast - powiem to trochę prowokacyjnie - jest w tej chwili najbardziej demokratyczną partią. Pawlak szanuje frakcje Sawickiego czy Kalinowskiego, a kiedy wygrywa wybory, to nie przystępuje do czystek. W PiS nikt spoza rozdania Kaczyńskiego nie zostanie szefem żadnych struktur.
- Skąd się biorą te różnice?
- Kaczyński przeżył sześć porażek i wiele rozłamów: Polski Plus, PJN, ziobrystów. Tusk ma za sobą jedynie odejście posła Gibały do Palikota. Z całym szacunkiem, ale nie jest to szczególnie istotny rozłam. Właśnie dlatego Kaczyńskiego sądzi się trochę innymi kryteriami. Można by oczekiwać, że teraz raczej poszuka w terenie sprzymierzeńców i zrobi z nich nowe twarze PiS. Ale tak się nie dzieje.
- W regionach pachnie buntem. Niektórzy działacze ostrzegają, że mogą uznać wybory za nieważne.
- Działacze, którzy mają ambicje, a nie dostali namaszczenia Kaczyńskiego, mogą chcieć rozgrywać własną grę w partii. Ich szanse zależą od tego, jak silne dostaną wsparcie w strukturach regionalnych. Mają też kartę przetargową - mogą przejść do Ziobry. Ale Kaczyński nie będzie nikogo zatrzymywał. On chce partii monolitycznej i stojącej za nim murem.
Andrzej Stankiewicz
Publicysta "Newsweeka"