Andrzej Poczobut: Ugodowa polityka to błąd

2011-08-17 22:43

Polską politykę wobec Białorusi ocenia dziennikarz Andrzej Poczobut

"Super Express": - Przekazanie przez polską prokuraturę władzom białoruskim informacji o Alesiu Bialackim podważyło wśród środowisk opozycyjnych wiarę w twardość polityki III RP wobec reżimu Łukaszenki?

Andrzej Poczobut: - Bez wątpienia był to dla wszystkich szok, złagodzony jednak przez fakt, że najpierw pojawiły się informacje, iż to Litwa wspomogła białoruskich prokuratorów.

- Wśród opozycjonistów białoruskich słychać było opinie, że to zdrada. To dominująca opinia?

- Kiedy pierwszy szok minął, słychać było raczej łagodniejsze opinie. Na Białorusi uwierzono w tłumaczenia strony polskiej i działania przez nią podjęte.

- Radek Sikorski przeprosił za całą sprawę na Twitterze. Forma przeprosin nie budzi wątpliwości?

- Niezależne media białoruskie podały informacje o przeprosinach, ale nie stawiały akcentu na ich formę.

- Pan uważa, że forma jest odpowiednia do rangi sprawy?

- Wydaje mi się, że jeżeli ambasador Polski jeszcze nie odwiedził rodziny Bialackiego, musi to zrobić. Moim zdaniem, będzie to najbardziej odpowiednia forma przeprosin.

- W czasach PRL kraje Zachodu, w których działali polscy opozycjoniści, nie ułatwiały pracy komunistycznym władzom. Polskie władze nie odrobiły lekcji z przeszłości?

- Niestety, zdarza się, że pracownicy polskiej prokuratury zapominają, że Białoruś nie jest państwem demokratycznym.

- To wypadek przy pracy czy wyraz ogólnej słabości polskiej polityki wobec reżimu Łukaszenki?

- Myślę, że wynika to po prostu z braku świadomości wśród polskich prokuratorów, jakim państwem jest Białoruś. Oczywiście, rzeczą normalną jest współpraca obu krajów i zapewne wypracowano jakąś formę zaufania do urzędników białoruskich. Jednak teraz dość boleśnie polska strona przekonała się, czym jest białoruska prokuratora i w czyim interesie działa.

- Na tyle boleśnie, że prokurator generalny Andrzej Seremet zdymisjonował wczoraj szefa departamentu współpracy międzynarodowej w prokuraturze oraz jego zastępczynię. Tak pan sobie wyobrażał rozwiązanie tej sprawy po polskiej stronie?

- Oczekiwałem, że zostaną wyciągnięte konsekwencje personalne wobec osób odpowiedzialnych i dobrze, że sprawy nie zamieciono pod dywan.

- Polska stawia się w awangardzie walki z reżimem Łukaszenki i wspierania białoruskiej opozycji. Sprawdza się w tej roli?

- Różnie to bywa, w zależności, jaką politykę wobec Łukaszenki prowadzi.

- Jak wypadła ta, która charakteryzowała się zmiękczeniem stanowiska wobec Łukaszenki?

- Ugodowa polityka i wyciąganie ręki do Łukaszenki nie przynosi żadnych efektów. On uznaje to za słabość Unii i Polski. Wie, że może sobie na więcej pozwolić. Konsekwentna twarda polityka i patrzenie na wyniki swoich działań to sposób na politykę wobec Łukaszenki.

- Przed białoruskimi wyborami minister Sikorski wykazał się naiwnością?

- `Wiele o tym mówiono tuż po wyborach. Ja mam tylko nadzieję, że tym razem lekcja została odrobiona. Przecież Łukaszenko co jakiś czas kokietuje Zachód i obiecuje łagodniejszą politykę, a i tak zawsze wraca do ostrych represji.

- Łukaszenko w ubiegłym tygodniu wypuścił kilku więźniów politycznych. Wygląda, że znów puszcza oko do Zachodu. Tym razem Polska i Unia nie da się nabrać?

- Oczywistym celem tych zwolnień było złagodzenie medialnego wydźwięku aresztowania Bialackiego. Łukaszenko próbuje zachować poziom represyjności systemu, aby strach w społeczeństwie pozostał, a jednocześnie wysyła sygnały do Zachodu, licząc na kredyty i wsparcie gospodarcze. Ma towar w postaci więźniów politycznych i chce handlować nimi z Unią. Nie można się dać na to nabrać, bo z tym, kto bierze zakładników, nie można wchodzić w konszachty.

Andrzej Poczobut

Korespondent "Wyborczej", opozycjonista