"Super Express": - Szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska idzie "sprawdzić się w biznesie". Dobrze? Źle? Bez znaczenia, bo wszystkie partie to robiły?
Andrzej Morozowski: - Trochę bez znaczenia, bo rzeczywiście robili to wszyscy, ale to nie znaczy, że trzeba przestać z tym walczyć. Ona jakieś stanowisko zapewne dostanie, może nawet tego wiceprezesa PZU, ale widzimy jakieś ciekawe opóźnienie w potwierdzeniu tej nominacji.
- To będzie inne stanowisko?
- Nie o to chodzi. To może wiązać się z tym, że sami politycy PiS nie są pewni, jak ich elektorat zareaguje na tę zmianę.
- Do wyborów jest daleko.
- PiS się waha, bo wielu jego polityków twierdzi, nie bez racji, że ich elektorat nie lubi odbierać ludzi, na których głosował, jako "rzucających się na kasę", "chcących się nachapać".
- Elektorat Platformy lubił, jeżeli ci z PO chcieli się nachapać?
- Już bardziej. Dla moralności w polityce, jeżeli o czymś takim w ogóle można mówić, jest to niszczące. Choć część Platformy na początku niby próbowała to zmienić.
- Dobre słowo: "niby".
- Tam była taka próba konkursów, zasad...
- Och, jak słyszę polityków, mówiących o konkursach...
- Ale tam był nawet krótki czas, kiedy niby politycy ustawili zasady, ale prezesów szukały firmy headhunterskie. Zrobiono próbę, ale jak widzimy, nie wypaliła (śmiech). Każda partia chce mieć w spółkach "swoich", bo dzięki temu można wiele załatwić. Wracając do pani Sadurskiej, PiS dba jednak o to, żeby ludzie mający wewnętrzną wiedzę o partii czuli się zaopiekowani, żeby nie chodzili po mediach i nie opowiadali.
- Kazimierzem Marcinkiewiczem jakoś się nie zaopiekowali. Zaopiekowała się Isabel, a on chodził i chodzi po mediach.
- No nie, jednak na początku zaproponowali mu start na prezydenta Warszawy i on myślał, że wygra. Dopiero kiedy przegrał, zaczął być niezadowolony i nie lubić PiS, ale PiS o nim nie zapomniał. Zastanawia mnie też, co sobie myśli o takich politykach uciekających do biznesu prezes Kaczyński.
- Bez jego wiedzy raczej to się nie odbywa.
- Zapewne tak. Ale czy nie postrzega, że są małej wiary, bo nie wierzą w drugą kadencję PiS? I wolą sobie nabić kieszenie, zanim przyjdzie porażka? Tak robiło wielu polityków w Platformie w drugiej kadencji ich rządów i raczej nie wrócą do polityki. To ciekawe, bo PiS raczej nie spada poparcie. Choć pojawia się zagrożenie prześmiesznej koalicji PiS z Kukizem.
- Wracając do spółek, są dwie kwestie na obronę tych partyjnych decyzji. Pierwsza to konieczność realizowania długofalowego programu rządu.
- To prawda. PZU uczestniczy w "udomowieniu banków".
- Właśnie. Rynkowy prezes i zarząd niekoniecznie kupiłby bank.
- Na pewno by się nie zgodził, bo doświadczenia ubezpieczycieli z bankami są nie najlepsze. Czy to się dobrze skończy, to dopiero zobaczymy.
- Drugą kwestią są sugestie "Pulsu Biznesu". Gazeta niezwiązana z PiS informuje, że wyniki państwowych spółek w rękach tego rządu są o niebo lepsze, i to nie tylko od wyników poprzedników, ale niż średnia na giełdzie.
- To jest jakiś argument, ale z drugiej strony możemy porównywać partyjnych nominantów PiS do partyjnych nominantów PO lub SLD. Narzekamy na spółki Skarbu Państwa, ale nie mamy pojęcia, jakie byłyby ich wyniki w rękach naprawdę niezależnych menedżerów, bo nigdy takich tam nie było.