Andrzej Mroczek: Zamachy w Tunezji będą się powtarzały

2015-06-29 4:00

Andrzej Mroczek: Rząd Tunezji i jego służby nie będą w stanie walczyć równie skutecznie, bo ten prozachodni i demokratyczny kurs oznacza także poważniejsze podejście do praw człowieka i wolności.

"Super Express": - Zamach w Tunezji zaniepokoił wielu Polaków, gdyż ze względów cenowych jest to częsty cel urlopowych podróży dla nich, ich dzieci i wnuków. To drugi zamach w krótkim czasie. Tunezja ma pecha czy jest szczególnie niebezpieczna?

Andrzej Mroczek: - Sytuacja w całej północnej Afryce, nie tylko w Tunezji, jest niebezpieczna. Po czasie arabskiej wiosny rządy są niestabilne i w naturalny sposób słabsze, trudno im sobie poradzić z zagrożeniem terrorystycznym. Około 3,5 tysiąca Tunezyjczyków wyjechało z kraju i prowadzi aktywną działalność u boku Państwa Islamskiego, podobno 500-600 osób wróciło do kraju i ma działać na miejscu. Tunezja obrała kierunek prozachodni i znalazła się w takim potrzasku państw, z którymi graniczy: Maroka i Libii.

- W Maroku to zagrożenie jest podobno mniejsze...

- Król Maroka wprowadził w swoim kraju ostre, represyjne działania wobec przejawów ekstremizmu. Stąd takie zamachy w Libii czy Tunezji są łatwiejsze do przeprowadzenia. Rząd Tunezji i jego służby nie będą w stanie walczyć równie skutecznie, bo ten prozachodni i demokratyczny kurs oznacza także poważniejsze podejście do praw człowieka i wolności.

- Rząd Tunezji zapowiedział zamknięcie 80 meczetów, które uznał za wylęgarnię radykałów...

- Tak, ale trudno się spodziewać, by tunezyjskie służby aż tak zaostrzyły kontrolę, a swoich obywateli traktowały tak ostro jak służby marokańskie. Francja udziela im co prawda wsparcia wywiadowczego, ale boryka się przecież też z problemami u siebie.

- Z tego, co pan mówi, wynikać może niepokojąca konkluzja, że krajami, w których jako religia dominuje islam, nie bardzo da się rządzić inaczej niż metodami dyktatorskimi. Albo zamordyzm, albo zamachy?

- Niestety nie ulega wątpliwości, że dyktatorzy sprawujący władzę za pomocą armii lub policji byli w kwestii bezpieczeństwa skuteczniejsi. Jednak nie zawsze, a niekiedy taki bunt dopiero hodowali. Przypomnijmy sobie choćby nie tak dawne zamachy w Egipcie, w Luxorze. Nawet tamte służby okazały się bezbronne. Problemem współczesnego terroryzmu jest też to, że ataki mogą stanowić inspirację dla każdego o radykalnych poglądach. Kiedyś te spektakularne ataki były domeną zorganizowanych grup.

- Terrorystom często chodzi o PR...

- Tak, wydźwięk medialny ich akcji.

- Taki wydźwięk dawały zamachy w Nowym Jorku, Londynie, Madrycie czy Paryżu. Teraz też by dawały, ale atakują turystów w swoich krajach. Dlatego, że daje to wystarczający rozgłos, czy dlatego, że te obostrzenia na lotniskach, granicach, choć często krytykowane, przynoszą skutek?

- Oczywiście te kontrole są uciążliwe, pozbawiają nas części praw i swobód, ale przynoszą pewien skutek. Nie mieliśmy przypadków porwania przez terrorystów samolotów, kontrole wyłapywały też ludzi planujących zamachy. Terroryzm przeciwko "ludziom Zachodu" w krajach północnej Afryki, krajach zdestabilizowanych, albo wręcz "upadłych" jak np. Libia, będzie się jednak powtarzał. Jest to znacznie łatwiejsze, tańsze, a kwestie minimalizowania kosztów i logistyki są dla terrorystów istotne.