"Super Express": - Premier uszczęśliwił dzieci informacją, że z powodu wydarzeń na Krymie wydłużą im się letnie wakacje w tym roku...
Andrzej Morozowski: - Problem polega na tym, że premier raz mówi jedno, a raz drugie. Poza tym mówi co innego niż jego minister spraw zagranicznych. Minister Sikorski cały czas uspokaja, że żadne bezpośrednie niebezpieczeństwo Polsce nie grozi. Gdy dziennikarze go proszą, aby skomentował słowa głównodowodzącego siłami NATO w Europie - który powiedział, że trzeba przesunąć wojska bliżej wschodnich granic sojuszu - to mówi, że jeśli chodzi o Polskę, to nie jest nic pilnego. W tym samym czasie pan premier "pojechał" z tym pierwszym września, co mu podobno odradzali jego PR-owcy. Ale trwa kampania wyborcza, więc moim zdaniem przekraczanie granic będzie się zdarzać wszystkim politykom.
Zobacz też: Andrzej Morozowski o ministrze Sienkiewiczu: Dać mu jeszcze szansę
- Sporo wcześniej premier bagatelizował znaczenie armii, dając do zrozumienia, że w naszej części świata wojny to już wydarzenia historyczne...
- Ja też należałem do tej grupy ludzi, którzy wierzyli w tę wizję i często się zżymali na prezydenta, kiedy domagał się przestrzegania zasady przeznaczania 1,95 proc. PKB na wojsko i wydawania pieniędzy na nowe systemy obronne. Wydawało mi się, że jesteśmy w takim miejscu, że tu nic takiego jak wojna się nie zdarzy. Okazało się to złudne. Moje osobiste poczucie bezpieczeństwa zostało zachwiane. Już wiem, że to wcale nie jest aż tak bezpieczne miejsce, jak dotąd myślałem.
Czytaj również: Andrzej Morozowski: Mój ojciec budował komunizm
- Mimo wszystko środki nacisku ekonomicznego nadal są nie mniej efektywne niż czołgi i samoloty.
- Jedna połowa mnie wierzy, że rzeczywiście wszystko da się załatwić metodami dyplomatycznymi lub ekonomicznymi. Jednak druga połowa przypomina sobie lekturę różnych wspomnień z 1939 r. Bardzo wielu ludzi wówczas uważało, że wojny nie będzie i Hitler tylko udaje. Wielu ludzi przed wojną beztrosko udało się na wakacje. Niestety, wojny wielokrotnie wybuchały znienacka. Ale za każdym razem, gdy myślę o tym racjonalnie, to mówię sobie: nie będzie wojny, bo przecież nikt nie jest tak głupi, żeby nie zdawać sobie sprawy z możliwych straszliwych konsekwencji. Myślę, że Rosjanie to rozumieją. Ale Hitler też powinien był wiedzieć, że to wszystko może się zakończyć źle.
Andrzej Morozowski
Publicysta TVN24