"Super Express": - Zaskoczyło pana, że udało się PiS zrobić debatę?
Andrzej Morozowski: - Jestem zaskoczony jej wysokim poziomem. Spodziewałem się raczej jakiegoś politycznego show. To dobre wrażenie zepsuło jednak końcowe przemówienie Jarosława Kaczyńskiego. Jakby w ogóle nie słuchał tego, co mówili ekonomiści i wygłosił starą tezę o tym, że w gruncie rzeczy najważniejsze jest wzmocnienie wszystkich organów państwa, bo tu jest największa rezerwa dochodowa.
Nie zyskał w pana oczach?
To jest tak jak z lekarzami. Wszyscy chcą, by pacjent wyzdrowiał, ale każdy ma trochę inną receptę. A ja jako pacjent nie do końca wiem, kto ma rację. I tkwię uparcie przy swoim zdaniu.
Ale Kaczyński ma chyba prawo do satysfakcji, że doprowadził do tej debaty.
Tak, to niewątpliwie jego sukces. Gdyby udało mu się utrzymać taki wizerunek partii, to pewna część konserwatywnych posłów Platformy mogłaby się od niej odwrócić. Ale ja w to nie wierzę. Aż się zdziwiłem, że po debacie w PAN nie czekała za drzwiami na prezesa pani Fotyga z panem Macierewiczem. To kwestia czasu, kiedy się pojawią i całkowicie przyćmią ten lepszy wizerunek PiS. Bo jedna taka debata to stanowczo za mało.
Platforma ma powody do zazdrości? Jej nie udało się zrobić takiej imprezy.
Jestem zdumiony reakcją PO. Nie przygotowała się. Zabrakło mi natychmiastowej odpowiedzi, reakcji jej posłów na to wydarzenie. Może powinni zrobić jakąś szybką konferencję, na której wypunktowaliby kilka słabości programu PiS. Ale albo nie mieli czasu jej obejrzeć, albo wolą wyśmiać. A to nie była komedia, ale poważny spektakl.
Co więc sądzić o tych zaproszonych, którzy się zdystansowali i odmówili udziału?
Na miejscu pana Petru nie miałbym problemu, by się tam pojawić. Ale oddzielną kategorią jest Balcerowicz, który może sobie pozwolić na różne ekstrawagancje. Wie, że jego obecność w jakimś miejscu, albo podnosi rangę wydarzenia, albo obniża. Tak jak były prezydent USA pojawiając się gdzieś budzi inne reakcje niż prezydenci z Afryki, Azji czy Europy Środkowej.
Zastanawia nieobecność Zyty Gilowskiej, która miała być przecież jedną z gwiazd tej debaty. Zatrzymała ją operacja w szpitalu.
Nie jestem pewien, czy rzeczywiście nie przyszła z powodów zdrowotnych. O ile wiem, ma poważną wadę serca i w każdej dogodnej dla siebie chwili może się szybko znaleźć w szpitalu. Proszę zobaczyć, że poza doradcą pana Belki i Adamem Glapińskim na debacie nie było nikogo z Rady Polityki Pieniężnej, w której i ona zasiada. Więc może jej nieobecność to była decyzja dyplomatyczna?
Andrzej Morozowski
Publicysta TVN24, prowadzi program "Tak jest"