Nie byłoby całej sprawy, gdyby nie PiS, które przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi chciało przypodobać się o. Rydzykowi i elektoratowi, który za nim stoi. Bez szumu zaproszono go więc do Parlamentu Europejskiego, jednak dzięki uprzejmości europarlamentarzystów PJN sprawa nabrała rozgłosu, co rozpętało medialną burzę.
Dla polityków PO to wymarzony prezent, który pozwoli z jednej strony uderzyć w sam PiS, a przy okazji odwrócić na chwilę uwagę opinii publicznej od palących spraw, które psują prasę rządzącej partii. Przez kilka dni Platforma nie musi się więc tłumaczyć z niewybudowanych autostrad czy braku raportu komisji Millera w sprawie katastrofy w Smoleńsku.
Nie sądzę jednak, żeby Platforma chciała wykorzystać kontrowersje wokół wypowiedzi o. Rydzyka w kampanii wyborczej, przybierając szaty lewicowej formacji, walczącej z klerykalizacją życia publicznego. Może być to ewentualnie zachowawcze puszczanie oka do wyborcy, który nie przepada za Kościołem katolickim. Jest to jednocześnie na tyle bezpieczne, że nie zraża do Platformy dużej grupy umiarkowanych wiernych, którzy dystansują się od poglądów Tadeusza Rydzyka i Radia Maryja.
Andrzej Morozowski
Dziennikarz TVN24