„Super Express”:- Prowadzony przez Tomasza Lisa tygodnik „Newsweek” opublikował tekst o Andrzeju Dudzie. Autorzy tego materiału grają żydowskim pochodzeniem teścia kandydata PiS na prezydenta Juliana Kornhausera. Jak pan odbiera odwoływanie się do takich wątków przez poczytny tygodnik?
Andrzej Morozowski:- Moim zdaniem autorzy tej publikacji „przestrzelili”, to był o jeden most za daleko. Uważam, że wszystkie informacje dotyczące żony pana Dudy jak najbardziej mogą być upubliczniane. On włączył żonę w kampanię wyborczą. Zabrał ją na swoją konwencję, przez co stała się elementem tego placu wyborczego boju, żołnierzem tej kampanii. Dlatego musiała się zgodzić na to, że w związku z tym będą do niej strzelać. Natomiast strzelanie do jej ojca uważam za strzelanie do cywilów i to mi się nie podoba.
„Newsweek” nie po raz pierwszy strzela do cywilów. Parę lat temu pismo prowadzone przez Tomasza Lisa opublikowało materiał o Rajmundzie Kaczyńskim, ojcu braci Kaczyńskich. To opozycyjnym dziennikarzom zarzuca się granie życiorysami. Druga strona nie ma tego samego za uszami?
Powiedziałbym, że w o wiele mniejszym stopniu. A z publikacją na temat pana Rajmunda nie mam takiego problemu. Jarosław Kaczyński bardzo często powoływał się na etos swojej rodziny, również w wypowiedziach politycznych. Narracja Jarosława Kaczyńskiego polegała na tym, że twierdził, że jest lepszy od Donalda Tuska, ponieważ pochodzi ze starej inteligencji z Żoliborza. Nie dziwi mnie to, że po takiej narracji dziennikarz mówi: sprawdzam.
Oprócz tego sprawdzania w tekście o Rajmundzie Kaczyńskim pojawiło się też domniemanie romansu. A było to w sytuacji, gdy pani Jadwiga Kaczyńska leżała w szpitalu. To nie było smaczne.
Tak, ale Jarosław Kaczyński zawsze używał narracji, że jego rodzina jest trochę taką świętą rodziną. Wszelkie sprawdzanie tego jest tylko sprawdzaniem prawdomówności polityka – nie mam z tym problemu. To mieści się w mojej poetyce i w pojęciu tego, jak powinno się dobrze robić robotę dziennikarską. Natomiast w sytuacji sięgania po teścia pana Dudy jest to o jeden most, o jedno pokolenie za daleko. Andrzej Duda nie dał żadnego pretekstu, żeby to robić.
Przypuśćmy nawet, że pan Julian Kornhauser zaangażował się w kampanię i zgodnie z pańską logiką można mu się bliżej przyjrzeć. Czy wtedy coś do obrazu jego postaci miałoby pochodzenie?
Nie. Ale wtedy opowiadamy kim on jest. A pan Julian Kornhauser zawsze szczycił się swoim pochodzeniem. I wtedy to jest trochę tak jak ze mną: jeśli pan mnie zapyta o te sprawy to powiem panu, że jestem dumny z tego, że jestem w połowie Żydem. Aczkolwiek z drugiej strony jeśli nikt mnie o to nie pyta, to grzebanie w tych sprawach też jest lekką przesadą. Gdyby Duda włączył teścia w kampanię, to nie byłoby problemu, byłaby to część opisu człowieka.
Czy to nie jest pierwszy akt antysemityzmu w tej kampanii mający na celu obrzydzenie wyborcom kandydata?
PiS mruga jednym okiem do elektoratu neoantysemickiego, ludzi nazywających siebie judeosceptykami. W związku z tym rozumiem, że zabieg „Newsweeka” był taki, żeby powiedzieć temu elektoratowi: oni do was mrugają mówiąc, że są tacy jak wy – judeosceptyczni. Ale zobaczcie kandydat na prezydenta w ogóle nie jest, wręcz odwrotnie: nie przeszkadza mu jego teść. W związku z tym on was okłamuje. To jest próba takiej narracji. Tomasza Lisa znam od lat i powiedzenie o nim, że może mieć choćby nutkę antysemityzmu jest dla mnie niepojęte.
Rozmawiał Mateusz Zardzewiały
Andrzej Morozowski, publicysta TVN
Andrzej Morozowski: „Newsweek” strzela do cywilów
2015-03-19
12:55
Andrzej Morozowski o atrykule "Newsweeka" na temat teścia Andrzeja Dudy. Czy są w nim wątki antysemickie?