"Super Express": - Pojawiły się przecieki dotyczące list wyborczych PO. Z ciekawszych przetasowań należy wspomnieć o ministrze obrony Bogdanie Klichu, którego partia wysyła do Senatu z Krakowa. Niektórzy spekulują, że raport komisji Millera będzie dla niego miażdżący i PO nie chce sobie brudzić list do Sejmu. To możliwy scenariusz?
Andrzej Morozowski: - Jak najbardziej. Sądzę, że jest to poddanie go weryfikacji wyborczej. Przy nowej ordynacji do Senatu głosuje się na człowieka, a mniej na listę. Politycy PO powiedzą, że wcale go nie wpychają na listy do Sejmu i nie zmuszają tym samym obywateli, żeby tylnymi drzwiami wpuszczali go do parlamentu. Jeśli wyborcy na niego zagłosują, znając raport komisji, który ma ukazać się jeszcze przed wyborami, wtedy mamy już inną sytuację.
- Nie jest więc to próba pozbycia się go w białych rękawiczkach?
- Wszyscy politycy twierdzą, że pójście do Senatu dla czynnego polityka i do tego jeszcze ministra to po prostu zsyłka. Patrzyłbym też na tę sprawę z innego punktu widzenia - jeżeli raport rzeczywiście będzie dla niego nieprzychylny, to wysłanie go do Senatu będzie w pewnym sensie pójściem mu na rękę. Aleksander Kwaśniewski mówił kiedyś, że politycy są jak saperzy - mylą się tylko jeden raz.
- Jeśli usunęliby go z polityki zupełnie, sami przyznaliby się do błędu. Na to chyba nie mogą sobie pozwolić.
- Oczywiście. To bardzo zręczne posunięcie, które pozwala mówić, że wcale nie uważają go za winnego. Jednak na wszelki wypadek dają mu szansę na weryfikację.
- Pozostając w Krakowie. Popularny poseł Jarosław Gowin ma dostać dopiero 5.-6. miejsce na liście do Sejmu. Dziwi to pana?
- Jest niezwykle popularny, ale jednocześnie był zawsze opozycją wewnętrzną w PO. Od czasu usunięcia Rokity nigdy tego nie ukrywał. Ale jeśli wejdzie z tego dalszego miejsca, to będzie podobnie jak z Klichem w Senacie - przejdzie swoistą weryfikację.
Przeczytaj koniecznie: Premier Tusk ma cztery dni weekendu? Samolotami jak taksówkami lata do domu w Sopocie. Loty kosztowały 6 milionów złotych
- Listy muszą zostać zaakceptowane przez Donalda Tuska. Czy premier zdecyduje się zepchnąć go na tak daleką pozycję?
- Nie wiemy, czy nie toczą się jeszcze walki o miejsca na listach. Zresztą w Krakowie obserwowaliśmy ostre przepychanki. Posła Gowina wysyłano już do Senatu. To, że znalazł się na listach do Sejmu, może oznaczać wygraną w tych wewnętrznych potyczkach.
- Układanie list do parlamentu pokazuje też tendencję do umieszczania na wysokich miejscach niepopularnych ministrów, co w zasadzie gwarantuje im znalezienie się w Sejmie. Cezary Grabarczyk będzie np. jedynką w Łodzi.
- Na pewno jest to próba obejścia jego niepopularności. Proszę pamiętać, że to człowiek niezwykle potrzebny Tuskowi do gier wewnątrz partii. Jest rozgrywającym w imieniu premiera, który nie ma czasu i siły, żeby się tym zajmować. Nie wyobrażam więc sobie, żeby nie znalazł się w Sejmie.
- Dwójką w Warszawie ma być Jacek Rostowski. To też pomocna dłoń premiera?
- Trwają spekulacje, czy ma mieć drugie, czy trzecie miejsce. Tak czy siak, to bardzo wysoka pozycja. Jeśli przyszłoby mu walczyć o własnych siłach z niż-szego miejsca na liście, wydaje mi się, że miałby raczej małe szanse, żeby znaleźć się w Sejmie. Ta wysoka pozycja świadczy o tym, że ci, którzy mówili, iż minister finansów jest teraz najbliż-szym współpracownikiem Tuska, mieli rację.
Andrzej Morozowski
Publicysta TVN24