Andrzej Morozowski: Kaczyński niemal w każdej sprawie już się wypowiadał

2011-09-03 11:00

Dwie konkurencyjne debaty wyborcze ocenia Andrzej Morozowski, publicysta TVN i TVN24: Przyznam, że byłem zaskoczony, gdy się o tym dowiedziałem. Chciałem jednak jedną rzecz wyraźnie sprostować. Mówimy tu nie o debacie, ale o wywiadzie lub spotkaniu Kaczyńskiego z dziennikarzami. Takie obrazki widzę na co dzień, gdy jest na konferencji prasowej albo gdy przemawia. Tak jak w tym tygodniu na Westerplatte bądź w Stoczni Gdańskiej. Wiadomo, że bez starcia z politykami jest mu wygodniej i można mówić to, co się chce.

„Super Express”: – Niespodziewaną debatę dziennikarzy z Jarosławem Kaczyńskim w TVP Info i Polsacie odbiera pan jak prztyczek dla TVN?

Andrzej Morozowski: – Przyznam, że byłem zaskoczony, gdy się o tym dowiedziałem. Chciałem też jedną rzecz sprostować. Mówimy tu nie o debacie, ale spotkaniu Kaczyńskiego z dziennikarzami. Takie obrazki widzę na co dzień, gdy jest na konferencji prasowej albo gdy przemawia. Wiadomo, że bez starcia z politykami jest mu wygodniej i można mówić to, co się chce. Tym bardziej że jedną z prowadzących debatę jest pani Dorota Gawryluk. Znana ze swoich sympatii.

– Nie ma w tym nic złego. Poglądy dziennikarza to jego sprawa. Krytycyzm i dociekliwość to powinność zawodowa.

– Oczywiście, każdy dziennikarz ma prawo mieć takie poglądy, jakie chce. Po pani Gawryluk trudno mi było się spodziewać, żeby była napastliwa czy złośliwa wobec Kaczyńskiego. I nie zaskoczyła mnie. W debacie z politykami istnieje zaś możliwość zaskoczenia, jak np. w starciu premiera i lidera opozycji. Tak było w starciu Kaczyński – Tusk z 2007 roku. Były niespodziewane momenty dzięki samym debatującym. Przecież oni mają całe sztaby, które ich do takich starć przygotowują. Te debaty są tak prowadzone, by widz mógł powiedzieć bez wahania „Ten mnie przekonał, a ten przegrał”.

– Po pierwszych debatach w Polskę idzie jednak przekaz, że to premier Donald Tusk wysyła ekspertów, a prezes PiS nie boi się samodzielnie podejmować ryzyka i stanąć naprzeciwko widzów i dziennikarzy.

– Ale przecież premier dopiero co na próżno czekał na prezesa PiS! A następnie odbył tak ostrą debatę z Waldemarem Pawlakiem, że aż wióry leciały! Oczywiście żartuję. Tak poważnie, to myślę, że Kaczyński ma traumę. Większość debat przegrywał, a w najlepszym razie remisował. Wciąż pamięta porażkę z debaty z Tuskiem. Lider PO przez ostatnie cztery lata poczynił zresztą jeszcze większe postępy w PR-owskiej umiejętności radzenia sobie w stresującej sytuacji: w kontaktach jeden na jeden. Natomiast Jarosław Kaczyński stoi w miejscu.

– Które ze spotkań było tym, na które czekali wyborcy?

– Debata w TVN24 była merytoryczna, może nawet za bardzo. Wyborcy chcą od służby zdrowia tego, że będzie ich leczyć i wiele szczegółów nie jest im potrzebnych. W tym starciu najbardziej widoczni byli minister Kopacz i poseł Balicki. Natomiast prezes Kaczyński zaskoczył tylko jednym. Kiedy zdecydowanie potwierdził, że posłowie Macierewicz i Ziobro będą ministrami. Rozumiem, że można poprzeć Kaczyńskiego na premiera. Po pewnych doświadczeniach wizja ministrów, których wymienił, może być jednak dla wyborców mrożąca. Oprócz tego Kaczyński właściwie w każdej sprawie, która interesuje Polaków, już się wypowiadał. Więc nie muszę go jeszcze raz oglądać.

– Wie pan, prezes PiS to polityk kontrowersyjny, wzbudzający emocje. Myśli pan, że ludzie wolą oglądać, nie ujmując niczego, ale jednak mniej znanych bądź szeregowych posłów innych partii? Kaczyński przyciąga, jak nie z sympatii to z ciekawości.

– Kaczyńskiego oglądają ci, którzy go kochają, i ci, którzy go nienawidzą, bo chcą się trochę podekscytować. Choć nie brak też tych obojętnych, żeby zobaczyć „gwiazdę”. Bo Jarosław Kaczyński oprócz tego, że jest politykiem, to jest jeszcze celebrytą. Ale na pewno nie jest showmanem, który umiałby sam utrzymać uwagę widza przez całą godzinę.

Andrzej Morozowski

Publicysta TVN i TVN24