"Super Express": - W ubiegłym roku niemiecka minister w jednym z landów mówiła o tym, że prawo szariatu powinno zostać wprowadzone równolegle do prawa niemieckiego. Teraz Niemcy wyznaczają "bezpieczne strefy" dla kobiet w sylwestra oraz zamierzają odsyłać muzułmanów do krajów pochodzenia. Czy oznacza to, że polityka Unii Europejskiej poniosła klęskę?
Andrzej Morozowski: - Zmiana w Niemczech być może wynika z tego, że rządu nie uda się utworzyć bez partii przeciwnych przyjmowaniu uchodźców. Ja jednak uważam, że uchodźców przyjmować trzeba. Oczywiście, że należy robić to rozsądnie, jednak w 99 na 100 przypadków mamy do czynienia z ludźmi pokrzywdzonymi, którym po prostu należy pomóc. I zadaniem wszystkich rządów jest przekonywanie swoich społeczeństw, że to trzeba robić. I to robi w tej chwili Kościół. Ja jestem człowiekiem niewierzącym, jednak w tym wypadku patrzę na pracę Kościoła z podziwem i szacunkiem. Zadaniem rządu jest umiejętnie przekonywać ludzi, że przyjmowanie uchodźców nie jest niczym złym. Szkoda, że polski rząd tego nie robi.
- Zawsze trzeba jednak rozdzielać pojęcie uchodźcy i imigranta. Czym innym jest pomoc osobom faktycznie pokrzywdzonym, do czego wzywa nas Kościół, a czym innym przyjmowanie całych grup obcych nam kulturowo, które nie chcą się zasymilować. Gwałty na sylwestrze w Kolonii dwa lata temu są tu chyba dobrym przykładem?
- Ale to są sporadyczne wypadki! Polscy chuligani też gwałcą! Niedawno media informowały o trzech facetach, którzy wywieźli kobiety nad jezioro, zgwałcili i utopili. Byli to na sto procent Polacy, najprawdopodobniej katolicy, być może członkowie jakichś "słusznych" partii. Nie wiemy tego, ale być może chodzili nawet na marsze 11 listopada. To się po prostu zdarza.
- Ale czy masowe przyjmowanie imigrantów nie sprzyja takim sytuacjom?
- Oczywiście, że uchodźców przyjmować trzeba mądrze. W Niemczech być może zawiódł system. Jednak ja w tej sprawie jestem całym sercem za Kornelem Morawieckim, który mówi, by z onych uchodźców robić nas.