Andrzej Malinowski

i

Autor: KPP Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich

Andrzej Malinowski, Prezydent Pracodawców RP o LOT: To, co się tam dzieje bardzo mnie boli

2018-10-18 5:21

- „Super Expres”: Trwa konflikt w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Jak ocenia pan to, co się tam dzieje?Andrzej Malinowski: - Jest konflikt w kilku obszarach. I to niewątpliwie od dłuższego czasu. Kilka tygodni temu rozmawialiśmy na ten temat na forum Rady Dialogu Społecznego. Obie strony sporu zgodziły się, że należy szukać porozumienia przynajmniej w dwóch sferach. Po pierwsze w sprawie regulaminu wynagrodzeń. Po drugie w kwestiach szeregu zagadnień związanych z bezpieczeństwem. Ale jest jeden warunek kluczowy.

– Jaki?
– Zdaniem związkowców, porozumienie się nie będzie możliwe, jeśli do pracy nie zostanie przywrócona szefowa jednego ze związków zawodowych w LOT. Niestety, na to władze firmy nie chcą się zgodzić. Państwowa Inspekcja Pracy jako instytucja odpowiedzialna za ustalenie czy zwolnienie z pracy było zgodne z prawem, wypowiedziała się jednoznacznie. Zwolnienie odbyło się z naruszeniem prawa. W takim razie zasadne jest przywrócenie do pracy. Zarząd się na to nie zgadza, a związkowcy grożą strajkiem, w którym głównym postulatem jest właśnie przywrócenie do pracy szefowej związku.

– Jest tam jeszcze jeden ważny problem – zarząd LOT-u żąda olbrzymich kar od związkowców – 2 miliony złotych plus kary dla dziennikarza, przewodniczącego Rady Mazowsze OPZZ – w wysokości 200 tysięcy złotych. Delikatnie mówiąc, to chyba przesada?
– Mówiąc po wojskowemu, to jakieś przygotowanie artyleryjskie. Uważam te roszczenia za bardzo wątpliwe. Problem w samym LOT jest poważniejszy, a te żądania są mimo wszystko wątkiem pobocznym. To przede wszystkim zwolnienie liderki związków zawodowych. Apelowałem i apeluję do prezesa LOT o przyjęcie jej do pracy. Po pierwsze – nie ma powodu, by nie ufać organizacji państwowej, jaką jest PIP. Po drugie – zarząd LOTu na szali ma z jednej strony przyjęcie jednego pracownika, którego zwolnienie było w dodatku wątpliwe. Z drugiej strony – jest groźba strajku. Jeśli do strajku faktycznie by doszło, to straty LOTu wyniosłyby 20 milionów złotych dziennie. Jest też trzecia kwestia.
– Jaka?
– Prezes LOTu jest chyba świadomy, że nawet jeśli pozostanie nieugięty, to ta pani będzie dalej negocjować. Dopóki bowiem sąd nie wypowie się w sprawie zwolnienia, pozostaje ona nadal szefową związku zawodowego. Prowadzenie negocjacji w tak napiętej sytuacji jest z góry skazane na klęskę. W ubiegłym tygodniu związkowcy prosili mnie o pomoc w tej sprawie. Wystosowałem pismo do premiera z prośbą, aby - jako nadzorujący PLL LOT - osobiście udrożnił ten dialog.
Generalnie cała ta sytuacja bardzo mnie boli. Mocno zaangażowałem się w uzyskanie przez LOT pomocy publicznej od państwa. Przypominam, że musiała się na to zgodzić Komisja Europejska. Bardzo źle było by, gdyby ten strajk przyniósł spółce straty w momencie, gdy firma próbuje wyjść na prostą. Jednak w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz. Nadzieja w tym, że premier wyprostuje tę sytuację.