Andrzej Lepper: Moim celem jest powrót do Sejmu

2010-06-10 9:27

O wyciąganiu wniosków z przeszłości i braku wiary w sondaże mówi b. wicepremier Andrzej Lepper: Gdybym żył tylko sondażami, to już dawno bym się załamał i rzucił politykę. W 2005 roku też dostawałem 2-3 procent w sondażach.

"Super Express": - Pamięta pan swój wynik w wyborach prezydenckich sprzed pięciu lat?

Andrzej Lepper: - Ponad 15 procent.

- W 2005 roku głosy pana wyborców zdecydowały o zwycięstwie Lecha Kaczyńskiego w drugiej turze. Dzisiaj sondaże dają panu poparcie w granicach błędu statystycznego i nikt z Lepperem się nie liczy.

- Gdybym żył tylko sondażami, to już dawno bym się załamał i rzucił politykę. W 2005 roku też dostawałem 2-3 procent w sondażach.

- Chce pan powiedzieć, że historia lubi się powtarzać?

- Chcę powiedzieć, że sondaże działają na podświadomość ludzi. To jest bardzo złe i niebezpieczne. Najlepiej byłoby, gdyby już po rejestracji list wstrzymać się z publikacją sondaży. Wtedy byłaby pełna demokracja. Sondaże nie mogą sugerować ludziom, na kogo mają głosować.

- Sondaże są elementem demokracji.

- Tylko że w takiej sondażowej demokracji wybory zmieniają się w plebiscyt. Przerabialiśmy to w 2007 roku, kiedy wszyscy mówili: nie chcecie Kaczyńskich, to głosujcie na Tuska i PO. Bo inaczej PiS i jego służby przyjdą po was o szóstej rano.

- Wygląda na to, że i tym razem wszystko rozegra się między kandydatem PO a PiS. Jak pan patrzy na ten pojedynek?

- To wybór między grypą a zapalaniem płuc. Jedno i drugie jest niebezpieczne i często kończy się powikłaniami. Obaj panowie nie mają żadnego programu. Mało tego - nigdy w życiu nie kierowali nawet zakładem pracy. Oni nie wiedzą, co to znaczy zatrudniać ludzi, wziąć kredyt, zapłacić podatki i ZUS. W związku z tym ja nigdy nie powierzyłbym im nawet kiosku z miotłami. A co dopiero możliwość decydowania o przyszłości milionów ludzi.

- Ostrości pan nie stracił.

- Prawdę mówię. To są ludzie, którzy rządzą od 20 lat i nauczyli się tylko jednego - życia na kredyt. Dziecko, które przychodzi dziś na świat, jest obciążone kwotą 20 tys. złotych.

- Pięć lat temu poparł pan jednak Lecha Kaczyńskiego. Jego brata pan nie poprze?

- Nie.

- Dlaczego?

- Bo między nimi jest ogromna różnica. Jarosław jest zdecydowanie gorszy. Dominujący, zawzięty i niewybaczający. Ze śp. prezydentem można było porozmawiać. Potrafił człowieka wysłuchać.

- Z prezesem PiS też pan przecież rozmawiał. Byliście koalicjantami!

- Tak. W czwartek przyjął mnie trzygodzinną kolacją. W piątek rano wysłał służby, które miały wyprowadzić mnie w kajdankach. Zachował się jak Stalin. Trzeba mieć tupet.

- Podpisałby pan raz jeszcze umowę koalicyjną z PiS?

- Na pewno podpisałbym się pod programem solidarnego państwa, bo to był dobry program. Nie zgodziłbym się jednak na to, by Kaczyński miał swoich ludzi w służbach specjalnych i resortach siłowych. Nigdy.

- Andrzej Lepper wyciąga wnioski z przeszłości. A co z ludźmi? Nie miał pan szczęścia do współpracowników...

- Nie jestem w stanie prześwietlić każdego człowieka, który przychodził do Samoobrony. Nawet gdybym go wcześniej wrzucił do tzw. wirówki.

- Ale zostawili pana ludzie, którzy byli najbliżej, w pierwszym rzędzie - Filipek, Beger, Hojarska. To boli?

- Może i dobrze, że odeszli. Choć wiem, że niektórzy bardzo tego żałują. Ja się na nich nie gniewam. Z niektórymi się nawet spotykam. Parę dni temu był u mnie Filipek.

- Chce wrócić do Samoobrony?

- Rozmawiamy o różnych sprawach. O powrocie również. Spotykamy się z panią Beger i Hojarską. Oni wszyscy wiedzą doskonale, że jeśli chcą wrócić do partii, to muszą od nowa budować swoją pozycję. Szczebel po szczeblu. To nie ja muszę ich zaakceptować, ale ludzie, których zawiedli.

- Z Łyżwińskim ma pan kontakt?

- Tak. Odwiedzam go. Tragedia. Wielką krzywdę mu tym wyrządzili. Nawet jeśli jest winny, to czy to usprawiedliwia 2,5-letnie męczarnie w areszcie? Na wózku miał mataczyć?!

- A z kontaktów z młodymi działaczkami wnioski pan wyciągnął?

- Spokojnie. Przesłuchano ponad 300 świadków...

- I sąd orzekł: Lepper jest winny!

- W sprawie Piotra Ryby sąd też wydał wyrok, a sąd drugiej instancji rozbił to wszystko w pył.

- Wierzy pan, że w przypadku seksafery będzie podobnie?

- Oczywiście. Ja tę sprawę wygram.

- O co tak naprawdę gra pan w tych wyborach?

- Partia, która nie ma kandydata, przestaje istnieć. Moim celem politycznym jest powrót do Sejmu. Będę robił wszytko, by Samoobrona na Wiejską wróciła. Wiem, że wielu polityków boi się Leppera. Już nawet konstytucję zmienili, by mnie z Sejmu wyeliminować. Nie udało się. Boją się powrotu Samoobrony, bo jesteśmy jedyną partią, która może wyjść na mównicę sejmową i powiedzieć prawdę w obronie zwykłych ludzi.

- Chce się panu jeszcze walczyć?

- Chce, i to bardzo. Po raz drugi pokonuję trudną drogę. Wierzę, że z powodzeniem. Czuję dużo pozytywnej energii. Proszę wybrać się ze mną w teren. Sam pan zobaczy.

- Ludzie witają pana z otwartymi ramionami? Nie wierzę.

- Ludzie są oczywiście różni. Choć odsetek tych, którzy się negatywnie zachowują, jest dużo niższy niż wtedy, kiedy Samoobrona była na fali. I na pewno nie wygwizdują Leppera, jak napisał kiedyś "Super Express".

- Co pan widzi na tych spotkaniach?

- Widzę ludzką biedę. Ogrom biedy. Dotknęła ona nie tylko rolników, ale też konsumentów, zwłaszcza emerytów i rencistów. Dzisiaj rolnicy dostają za swoje płody ok. 40 proc. mniej niż wtedy, kiedy byłem ministrem rolnictwa. A ceny żywności są wyższe. Jak to się stało? Wyborcy muszą mieć świadomość skutków polityki PO-PSL.

- Zapomina pan, że mamy kryzys.

- Co to ma wspólnego z cenami żywności? My płaciliśmy 800 złotych za tonę pszenicy i chleb był tańszy niż dzisiaj. A teraz za pszenicę płacą 450 zł. Gdzie tu logika?

- Co pan ludziom obiecuje?

- Jeden obiecywał Japonię, drugi Irlandię, trzeci wczasy w Egipcie. A Lepper obiecuje normalność. Godne życie za ciężką, uczciwą pracę. Ja wiem, co trzeba zrobić, bo znam problemy ludzi.

- Patrząc na sondaże, to ludzie nie bardzo to kupują.

- Sympatia jest większa niż poparcie. I teraz moje zadanie polega na tym, by przełożyć to pierwsze na drugie.

- Wierzy pan, że słońce nad Samoobroną jeszcze zaświeci?

- Wierzę. I nie będzie to słońce Peru. Naturalnym prawem każdego żywego stworzenia jest prawo do samoobrony. Nawet u organizmów niższych wykształcił się taki odruch. Ludzie mają rozum. Tym razem bronić się możemy kartką wyborczą, i to już 20 czerwca.

Andrzej Lepper

Przewodniczący Samoobrony, kandydat na Prezydenta RP, były wicepremier i minister rolnictwa