"Super Express": - Co oznacza decyzja Komisji Europejskiej o objęciu Polski procedurą kontroli praworządności?
Andrzej Jonas: - Oznacza dokładnie to, o czym wszyscy mówią.
- A konkretnie - czym skończy się to dla Polski?
- Za przestępstwa grozić może kara od grzywny po karę śmierci. Procedura - dotychczas w Unii niestosowana, jest dokładnie opisana. Składa się z trzech faz. Pierwsza polega na wymianie informacji, sankcji nie ma tu żadnej. Natomiast niewątpliwie już samo wdrożenie procedury kontrolnej pogarsza wizerunek kraju, którego ona dotyczy.
Zobacz: Hanna Lis zwolniona z TVP. Co się stało?
- Polskie społeczeństwo należy dziś do najbardziej prounijnych?
- Owszem. Ponad 80 procent Polaków jest zwolennikami integracji.
- Właśnie. Czy nie sądzi pan, że skoro w polskie sprawy miesza się międzynarodowa instytucja, a najostrzejsze słowa krytyki padają z ust polityków niemieckich, to może to spowodować wzrost nastrojów antyunijnych?
- Niekoniecznie. Jest wielu Polaków, którzy odnoszą się krytycznie do ostatnich decyzji rządzących. I ludzie ci mogą zwiększyć swoje poparcie dla Unii. Mogą uważać, że właśnie dzięki kontroli UE zasady, za którymi się opowiadają, będą w Polsce przestrzegane. Dla ludzi, którzy są zwolennikami Wspólnoty, działania mające na celu pilnowanie przestrzegania europejskich wartości są pożyteczne i pożądane.
- Niebawem odbędzie się referendum w Wielkiej Brytanii w sprawie wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej. Czy przykład Polski - tego, że jakieś państwo jest kontrolowane z zewnątrz, nie spowoduje wśród Brytyjczyków wzrostu poparcia dla idei opuszczenia UE?
- A może będzie wręcz przeciwnie. Może się stać popularna opinia, że to bardzo dobrze, że w Unii są mechanizmy chroniące demokrację. A akurat dla Anglików demokracja jest niezmiernie istotna. Reakcje mogą być różne.