"Super Express": - Uniewinnienie Beaty Sawickiej nie będzie obciążeniem dla PO? Biorąc pod uwagę wcześniejsze wyroki i orzeczenia organów sprawiedliwości, można się spodziewać, że ta sprawa stanie się rodzajem paliwa dla zwolenników tezy, że polskie sądy są sterowane politycznie.
Andrzej Halicki: - Sterowane politycznie były działania prokuratury w sprawie Barbary Blidy. Niemniej, jeśli ktoś jest uległy wobec prowokacji, to również wystawia sobie najgorsze świadectwo. Pamiętajmy jednak, że w sprawie Sawickiej nie było przesłanek do rozpoczęcia akcji CBA.
- Mariusz Kamiński się broni, że prokuratura badała już metody CBA w sprawie Sawickiej i nie znalazła żadnych uchybień. Sąd później przyznał rację prokuraturze, gdy ta złożyła zażalenie na umorzenie prokuratury.
- Wszystkie działania były w pewnym sensie koordynowane przez prokuratora generalnego. Dlatego powoływanie się na umorzenie postępowania prokuratury w sprawie metod CBA jest niewłaściwe. Prokuratura musiałaby sama sobie wystawić złe świadectwo. Służby otrzymują silne narzędzia, aby dostarczać dowody na popełnienie przestępstwa, a nie sprowokowanie go.
- Sąd nie skazał Sawickiej, ale z PO została wyrzucona. Dla was też jest winna moralnie?
- I wszyscy powinni zapamiętać ten przypadek ku przestrodze. Nie ma pobłażania dla korupcji. Trzeba ją wypalić do żywego gorącym żelazem.
- Opozycja wskazuje, że Sawicka wzięła pieniądze, a kary nie poniosła. Nie ma kary, nie ma winy?
- Uważam, że karę poniosła. Była zatrzymana, aresztowana, w dwójnasób musiała ponieść konsekwencje finansowe. Ale jeśli chodzi o korupcję, którą stwierdzono, to okoliczności, jakie do niej doprowadziły, są charakterystyczne dla służb nadużywających prawa. I stoją w sprzeczności z państwem prawa.
- W sprawie dra G. sędzia Tuleya również brzydził się metodami CBA. Mimo to na podstawie dowodów, jakich te metody dostarczyły, skazał oskarżonego.
- Mieszamy kilka rzeczy. W sprawie dra G. niektóre z zarzutów się potwierdziły, a inne nie. Nadużyciem CBA były tu nocne przesłuchania świadków. Jeden z funkcjonariuszy ówczesnych służb powiedział, że nacisk psychiczny, zmęczenie jest jedną z metod dochodzeniowych.
- Skąd więc diametralnie różne wyroki sądów różnych instancji? Sawicka najpierw została dotkliwie ukarana, teraz mówi się o "winie moralnej". To kwestia interpretacji prawa, widzimisię sędziów?
- Na zasadzie widzimisię powstawały oskarżenia. Wyroki sądów powinniśmy bezwzględnie respektować, bo są niezawisłe i opierają orzeczenia na pełnej wiedzy, jaką sądy dysponują. Nie chciałbym tutaj analizować wymiaru sprawiedliwości. Pozyskiwanie wiedzy i oskarżanie budzą wątpliwości. Bo czemu służyły te konferencje prasowe w tamtym okresie? Chodziło tylko o to, by obywatele wiedzieli, na kogo głosować.
- Dziś po raz kolejny ważą się losy ministra sprawiedliwości. Czy kolejny odcinek opery mydlanej o skomplikowanych relacjach Tuska z Gowinem ma odwrócić uwagę opinii publicznej od realnych problemów?
- Minister Gowin jest rozpoznawalny przez Polaków, ale niestety nie ze względu na efekty swojej pracy, lecz dyskusje z udziałem dużych emocji. Stąd to mylne wrażenie, które pan odniósł. Jego postawa nie pomaga w realizacji zadań stojących przed resortem i plus, który możemy mu postawić za ustawę deregulacyjną, to o wiele za mało w stosunku do oczekiwań.
- Straci dziś posadę?
- Nie zdziwiłoby mnie to.
- Nas i naszych Czytelników dziwi z kolei, że ze swoją posadą nie może się rozstać Bartosz Arłukowicz. W opinii wielu jest znacznie gorszym ministrem niż Gowin. Ministra zdrowia nikt jednak nie "grilluje" i nie zapowiada krwawych poniedziałków. Jak to wytłumaczyć?
- Rozumiem, że minister Arłukowicz nie jest ulubieńcem opinii publicznej. Wbrew pozorom to jednak dobry minister, ale pracy jego resortu i zmian, które wprowadza, nie widać z dnia na dzień.
- Dobrze swojej funkcji nie pełnił za to wiceszef MSZ Janusz Cisek. Dziennikarskie śledztwo Mirosława Skowrona z "Super Expressu" doprowadziło do jego dymisji. Tymczasem oficjalnie przestał pełnić urząd ze względu na stan zdrowia. Dlaczego nie można powiedzieć wprost? Bo tak to wygląda, że znów ktoś "palił, ale się nie zaciągał"...
- Można powiedzieć wprost i należy mówić wprost. Nie chcę jednak wyręczać w tym MSZ.
- Czy zastępca, który nie potrafił zadbać o poprawne przeprowadzenie konkursu ogłoszonego przez MSZ, osłabił pozycję szefa polskiej dyplomacji?
- Nie sądzę. Mam wrażenie, że to był wypadek przy pracy. Wrażliwość Radosława Sikorskiego na sprawy polonijne jest daleko posunięta, co zresztą potwierdzają opinie polonijnych działaczy - i to jest najważniejsze.
Andrzej Halicki
Poseł Platformy Obywatelskiej