"Super Express": - Klub Platformy Obywatelskiej zareagował wzburzeniem na wyłamanie się z dyscypliny partyjnej trzech posłów. Jeszcze się nie przyzwyczailiście do tego?
Andrzej Halicki: - Wspieramy działania, które mają chronić polską gospodarkę, czynić budżet realnym i ustrzec obywateli przed inflacją i innymi perturbacjami. Takim działaniem jest dążenie do znowelizowania prawa o progach ostrożnościowych. To powinno być zrozumiałe dla wszystkich, choć opozycja ma prawo używać haseł demagogicznych. Ale gorzej, jeżeli czynią to członkowie koalicji wspierającej rząd, a mówiąc wprost - członkowie naszego klubu. Decyzja, po której stronie stają w takiej debacie, oczywiście należy do nich, ale trudno się dziwić, że klub reaguje dużym wzburzeniem, jeżeli ktoś z jakichś powodów przechodzi na drugą stronę.
>>> Jarosław Gowin rzuca wyzwanie Donaldowi Tuskowi: nie bój się debaty
- Z jakich?
- Może z powodu niezrozumienia istoty rzeczy. Posłowie Godson, Gowin i Żalek wstrzymali się od głosu. Głos wstrzymujący się znaczy mniej więcej tyle co: będę wypracowywał jeszcze swoją opinię. No dobrze, ale decyzja finalna musi zapaść już dziś.
- To jest ostatnia szansa dla "trzech muszkieterów"?
- Tak właśnie można to rozumieć. Decyzję podejmiemy po dzisiejszym finalnym głosowaniu nad nowelizacją ustawy o finansach publicznych.
- Wyobraźmy sobie, co zresztą nie jest takie trudne, że zagłosują razem z opozycją...
- No to nie ma sensu nikogo trzymać w klubie na siłę.
- Czyli?
- Ewentualną karą może być zawieszenie w prawach członkowskich klubu parlamentarnego.
- Co wtedy z ambicjami Jarosława Gowina, aby zastąpić Donalda Tuska na fotelu szefa partii?
- Takie zawieszenie nie ma nic wspólnego ze strukturami partii, np. członkiem klubu może być osoba niebędąca członkiem partii. Jarosław Gowin będzie mógł spokojnie ścigać się z Donaldem Tuskiem, powodzenia!
- Może niesubordynacja jest jego strategią drogi po zwycięstwo? A dwaj pozostali posłowie są czymś w rodzaju "Pamiętajcie o Polsce!" George'a W. Busha?
- Nie chcę się w takie analizy zagłębiać. Jest za dużo demagogii przy tym temacie. Przecież mówimy o nowelizacji budżetu. Nowelizacji, czyli urealnieniu wariantu, który nie musi się zdarzyć. Choć zdarzyć się może. Reakcja przed, a nie po jest chyba lepsza, a nie gorsza. Mówię to jako ekonomista z wykształcenia. Demagogiczne epitety pod adresem ministra Rostowskiego są nie na miejscu. Porównajmy się z krajami zachodnimi - z deficytami budżetowymi, które tam mają miejsce, a nie wzbudzają emocji nawet w mediach.