"Super Express": - Skąd decyzja premiera o rekonstrukcji rządu?
Andrzej Halicki: - Po pierwsze, nic nie wiem na ten temat. Najpierw trzeba byłoby zapytać premiera, czy rzeczywiście rekonstrukcja rządu będzie miała miejsce. Faktem jest planowane odejście ministra Arabskiego z KPRM, ale do tego momentu musi upłynąć jeszcze trochę czasu, bo tego wymaga procedura samego wyjazdu na placówkę do Madrytu. Niemniej minister Arabski musi być zastąpiony.
- Mówi się, że zastąpi go Maciej Berek, prezes Rządowego Centrum Legislacji.
- Nic na ten temat nie wiem. Decyzja należy do premiera.
- W czwartek premier zapowiedział, że będzie więcej zmian w rządzie.
- Nie wiem. Nie chcę uczestniczyć w spekulacjach, ponieważ nie mam wiedzy na ten temat. Premier mówił o ministrze konstytucyjnym, a Tomasz Arabski jest ministrem konstytucyjnym.
- Wyraźnie jednak zapowiedział, że nie będzie to jedyna zmiana.
- Rzeczywiście, mówił o nich w liczbie mnogiej.
- W kuluarach sejmowych posłowie nie rozmawiają na ten temat?
- Nie uczestniczę w tego rodzaju rozmowach na korytarzu.
- Wszystkie nazwiska ministrów, które pojawiają się w kontekście ewentualnych dymisji, to tylko lista pobożnych życzeń opozycji?
- Opozycja na pewno liczy na perturbacje, ale po negocjacjach budżetowych w Brukseli atmosfera w rządzie jest dobra. Panuje pełna konsolidacja. Rząd czekają duże wyzwania. Premier wspólnie z ministrami będzie pracował nad wyznaczeniem zadań. Ich realizacja jest celem na najbliższe miesiące i lata. O tym zapewne będzie mówił w najbliższym czasie.
- Premier ma poinformować o zmianach kadrowych już w środę.
- Warto więc zaczekać do środy.
- Nie od wczoraj padają nazwiska ministrów do wymiany: Joanna Mucha, Bartosz Arłukowicz. Ostatnio iskrzyło w relacjach premiera z Jarosławem Gowinem...
- Nic nie wiem na temat zmian personalnych. Jeśli zaś chodzi o ocenę poszczególnych osób, to również należy ona do premiera i jego współpracowników. Jeśli będzie o tym mowa, to najpierw w gronie Rady Ministrów lub w indywidualnych rozmowach.
- A w jakim celu szef PSL Janusz Piechociński spotkał się z prof. Piotrem Glińskim?
- Nie mam zielonego pojęcia. Uważam, że to strata czasu.
- Piechociński najwidoczniej uważa, że jednak warto.
- Ale widać, że sam Gliński nie ma na siebie żadnego pomysłu. Chce ze sobą skojarzyć osoby o zupełnie różnych poglądach ekonomicznych. Profesorowie Rybiński i Modzelewski mają kompletnie inne podejścia do spraw ekonomicznych. Obaj są też dość kontrowersyjni. Już pierwszy ich komunikat po ogłoszeniu współpracy z prof. Glińskim pokazuje, że ta idea jest nierealna, nie przystaje do panujących warunków gospodarczych. To są papierowe, wirtualne spekulacje. Nawet w PiS już nikt w powodzenie misji prof. Glińskiego nie wierzy. Myślę, że nawet on sam.
- W założeniu prof. Gliński ma zastąpić premiera Tuska. W takiej sytuacji Janusz Piechociński, lider koalicyjnej partii, się z nim spotyka...
- To niepoważne. Szkoda czasu. Profesor Gliński nigdy nie zostanie premierem.
- PiS może liczyć, że PSL pomoże im odwołać rząd? Po negocjacjach budżetowych w Brukseli członkowie PiS alarmowali, że nasi przedstawiciele kompletnie zlekceważyli interes rolników. Na coś takiego PSL pozwolić sobie nie może.
- Nie sądzę, żeby ktokolwiek w PiS na poważnie rozważał takie możliwości. Prawdziwym kandydatem na premiera jest Jarosław Kaczyński. Zresztą PSL odpowiedział dobitnie, że pieniędzy dla rolników w budżecie UE jest więcej, a elastyczność, czyli reguły ich wydawania, również są korzystne. Jeśli ktoś mówi, że tych pieniędzy jest mniej, to albo źle liczy, albo liczy ze złą wolą.
- Adam Szejnfeld zaćwierkał o hipotetycznej możliwości przyjęcia w szeregi PO Anny Grodzkiej, Roberta Biedronia i Wandy Nowickiej. Jest okazja, bo ta ostatnia została wyrzucona z klubu Ruchu Palikota.
- Myślę, że na to są minimalne szanse. Po pierwsze dlatego, że Wanda Nowicka nigdy nie pałała szczególną miłością do PO i się z tym nie kryła. Wspominała raczej o SLD jako alternatywie dla swojej bytności w Ruchu Palikota. Również od nas nikt takiego gestu w jej stronę nie wykonywał. Taki temat dziś nie istnieje.
- Nie planujecie więc rozbudowy lewego skrzydła?
- Nie.
- Skąd więc słowa Adama Szejnfelda? Może on uważa, że platformerskiej lewicy brakuje wyrazistych postaci?
- Trzeba pytać jego. Jesteśmy partią różnorodną, jeżeli chodzi o postawy i światopoglądy liderów. Nie kryjemy się za jakąś kurtyną, w zamkniętych salach, nie prowadzimy tajnych polemik. Ale kiedy trzeba doprowadzić do konkluzji, która musi być skutecznie zrealizowana, jesteśmy w stanie wypełnić to, jednocząc konserwatystów i liberałów. Na końcu i tak tylko kompromis daje możliwość spełnienia niektórych postulatów.
- Janusz Palikot w rozmowie z "Super Expressem" właściwymi sobie słowami stwierdził, że to Donald Tusk i Ewa Kopacz nakłonili Wandę Nowicką do złego.
- Trudno jest mi odnosić się do jego słów. Janusz Palikot się zakiwał i strzelił sobie samobója. Co więcej, dalej brnie w nierozsądnym stylu, opartym na nieparlamentarnym słownictwie oraz zachowaniu. Nic dobrego to nie wróży.
- Wanda Nowicka obiecała, że zrezygnuje ze stanowiska wicemarszałkini. Podejrzewa pan czemu zmieniła zdanie?
- Nie uczestniczyłem w żadnym spotkaniu tego środowiska i nie wiem, kto co komu obiecał. Trudno jest mi być rozjemcą tego żenującego sporu.
- Wanda Nowicka wiedziała, że zagłosujecie przeciwko jej odwołaniu.
- Myśmy podjęli tę decyzję w sposób jawny na posiedzeniu klubu. Trzy dni przed głosowaniem.
- Dlaczego głosowaliście za pozostawieniem jej na stanowisku? Ruch Palikota ją na nie desygnował i zgodnie z obyczajem powinien mieć prawo do jej odwołania.
- Jeżeli ktoś czyni z łamania zasad, prowokacji, intryg strategię postępowania, to trudno, aby później upominał się o tzw. święte zasady. To jest po prostu niekonsekwentne. Widać tu intrygę i chęć pokazania, że się jest właścicielem ugrupowania politycznego. W parlamencie nie ma na coś takiego miejsca. Właścicielem Ruchu Palikota są jego wyborcy, to oni wydelegowali ich do Sejmu. I myślę, że będą bezlitośni.
- Wielu obwieściło śmierć Ruchu Palikota. Pan też już pogrzebał Palikota?
- Ja wiem tylko, kiedy nastąpi weryfikacja tych informacji: podczas wyborów.
- Ruch Palikota jest potrzebny na polskiej scenie politycznej?
- Wszystkie formacje muszą mieć cel związany z jakimś zadaniem, wyzwaniem, ustrojową wizją Polski i jej rozwoju. Chodzi o to, aby w określonej perspektywie zrealizować zadania istotne dla wyborców.
- Pana dawny kolega partyjny się w to wpisuje?
- Nie widzę w RP takiego projektu, który mógłbym jasno opisać i który byłby interesujący dla wyborców, poza paroma hasłami. Ale one są bardzo populistyczne, oparte na łamaniu zasad albo prawa. Jeżeli mówimy o tradycji, to będzie to walka z Kościołem i tradycyjnymi zwyczajami. Jeśli mówimy o prawie, to będzie np. legalizacja marihuany. Z tego znany jest Ruch Palikota. Reprezentuje ideę anarchizacji życia politycznego, a nie budowy projektu opartego na wizji i rozwoju. Happeningi Janusza Palikota są zupełnie oderwane od politycznych możliwości.
Andrzej Halicki
Poseł PO