Andrzej Gwiazda: Słów Wałęsy nie da się komentować

2016-07-16 4:00

- Przecież tego, co on [Lech Wałęsa] wygaduje, nie da się komentować! Największa groza związana z Wałęsą jest też taka, że ludzie naprawdę byli gotowi pójść za nim w ogień. - mówi Andrzej Gwiazda, działacz opozycji antykomunistycznej, w rozmowie z "Super Expressem".

"Super Express": - Prezes PiS Jarosław Kaczyński kwestionuje przywództwo Lecha Wałęsy w Solidarności. Kaczyński uważa, że faktycznym przywódcą był jego brat Lech. Ma rację?

Andrzej Gwiazda: - Cóż, ja do drugiej Solidarności się nie zapisałem...

- Dlaczego?

- Uważałem, że moim obowiązkiem jest wypełnić przysięgę na wierność związkom składaną na zjeździe. Natomiast druga Solidarność nie była tą samą Solidarnością. Ona była już Solidarnością Wałęsy. Kto faktycznie rządził w drugiej Solidarności, tego nie jestem w stanie przesądzić.

- Będąc w kontrze, na pewno przyglądał się pan procesowi powstawania drugiej Solidarności. Kto miał wtedy większe znaczenie - Wałęsa czy Kaczyński?

- W 1978 roku Lech Wałęsa dołączył do Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, to nie ulega wątpliwości. Dowództwo Wałęsy najlepiej obrazują jednak wyniki wyborów. Dopóki Wałęsa był pionkiem potężnej i sprawnej organizacji, to miał 98 proc. głosów. Kiedy przestał być potrzebny i został sam, bez organizacji, to miał jakieś 2 proc. głosów. Jak słucham dziś doktorów i profesorów, którzy rozważają na temat zdolności i przymiotów Wałęsy... To mam wrażenie, że powinno im się odebrać tytuły naukowe.

- Lech Wałęsa powiedział, że gdyby nie holował Lecha Kaczyńskiego, to Kaczyński nie zrobiłby kariery politycznej.

- Dawno temu, kiedy byłem wiceprzewodniczącym w pierwszej Solidarności, powiedziałem Wałęsie wprost, że przestaję komentować jego wypowiedzi. Przecież tego, co on wygaduje, nie da się komentować! Największa groza związana z Wałęsą jest też taka, że ludzie naprawdę byli gotowi pójść za nim w ogień. Choć jego wypowiedzi były właściwie jedyną cechą, która zmuszała i zmusza ludzi do zwrócenia na niego uwagi. Wałęsa potrafił kiedyś budzić sympatię.

- Dziś też budzi? Na tyle, że poszliby za Wałęsą, żeby obalić rząd PiS?

- Na to pytanie to mógłby odpowiedzieć psychiatra. To, jaki Wałęsa jest, było zaś widoczne od samego początku, kiedy wypłynął na pierwsze strony gazet. Ludzie uwierzyli jednak w te cechy Wałęsy, których on nie posiadał. Nie wiem, czy to była zręczna propaganda... Może to był jednak i urok Wałęsy, który sprawiał, że ludziom się podobał, chcieli go słuchać. Ludzie naprawdę wierzyli we wszystkie rzeczy, które im mówił.

- Pojawił się zarzut, że wynosząc Lecha Kaczyńskiego nad Wałęsę, Jarosław Kaczyński buduje na nowo współczesną historię Polski?

- Nie ma tu tworzenia nowej historii. Przez lata historię tworzyły środowiska związane z Adamem Michnikiem. Ta historia była całkowicie fałszywa i celowo manipulowana. I teraz pojawia się problem. Czy przywracać polską historię po kawałeczku, czy iść, powiedzmy z przeciwnym frontem, który wyprostuje ludziom to, co mają nieświadomie wpisane w pamięć. Wie pan, ilu ludzi wielbiło Stalina i nie przestało wielbić? Tylko co to miało wspólnego z prawdą o historii? Na świecie jest wielu wyznawców Hitlera, chociaż do tego się nie przyznają. Do komunizmu i Stalina już chętniej, bo historię piszą zwycięzcy i zbrodnie komunizmu wielu uznało w sumie za dopuszczalne. Najnowsza historia Polski też była profesjonalnie zakłamywana. Wielu służyła do budowania własnych majątków, zdobywania władzy. Właśnie na manipulacjach.

Zobacz: Joanna Mucha: Nie zabierzemy Polakom 500 plus