"Super Express": - W rozmowie z RMF FM zasugerował pan, że premier Donald Tusk może być szantażowany przez Kreml i Władimira Putina. Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej...
Andriej Piontkowski: - To dość prawdopodobne, że jest szantażowany. Takie opinie słyszałem w Moskwie z bardzo wielu naprawdę różnych źródeł. Od osób, które trzeźwo patrzą na rzeczywistość i nie popadają w skrajności. I mówią one o dokumentach dotyczących premiera Tuska i prezydenta Putina, których publikacja miałaby poważnie zaszkodzić bądź wręcz zniszczyć reputację Tuska w polskiej polityce.
- Czego miałyby dotyczyć te dokumenty?
- Nie widziałem ich, ale z rozmów wynika, że to dokumenty służb, które dotyczą głównie zachowania Donalda Tuska wobec Putina tuż po katastrofie smoleńskiej, a być może także tuż przed.
- Wie pan, to brzmi jak...
- Nie, nie chcę tu głosić żadnych spiskowych teorii o zamachach, bo w nie kompletnie nie wierzę. Chodzi raczej o dowody na to, że polski premier zgadzał się na zbyt wiele, by nie powiedzieć, że na wszystko, co narzucała mu strona rosyjska. To doprowadziło do raportu Anodiny o 100-procentowej winie Polaków za tę tragedię. Może także chodzić o uzgadnianie wizyt prezydenta i premiera...
- Czyli rozdzielenie wizyt. Pojawiał się zarzut, że obóz premiera Tuska grał z Putinem przeciwko prezydentowi Kaczyńskiemu. Chcąc rozdzielić wizyty i obniżyć rangę tej prezydenckiej.
- Właśnie. Tu nie ma żadnych zamachów, ale gdyby dowody na rzeczy, o których się mówi, pojawiły się w polskich mediach, byłyby mocno szkodliwe dla premiera Tuska. Najbardziej prawdopodobne wydaje mi się to, że dokumenty pokazują kompletną słabość, bezradność Tuska jako polityka. To, że po katastrofie dał sobą sterować, zgadzał się na zbyt wiele, nie potrafił się postawić. I że mogło to rzutować na jego późniejszą, w tym dzisiejszą politykę.
- W jaki sposób?
- Właśnie poprzez szantaż. Tusk zna Putina na tyle, by wiedzieć, że może on użyć takich dokumentów. Czym innym tłumaczyłby pan tę miękkość, delikatność w stosunkach Polski z Rosją w ostatnich latach? Przecież wy ulegacie Putinowi, kiedy tylko jest mu to na rękę.
- Może to po prostu dyplomacja różniąca się od tej, jaką uprawiał rząd PiS?
- Moim zdaniem Donald Tusk wpadł w pewną pułapkę. Na potrzeby polityki wewnętrznej starał się pokazać, że jego poprzednik, premier Kaczyński, był kimś w rodzaju rusofoba. Że niepotrzebnie prowokował Kreml. I że on będzie inny, spokojny, odpowiedzialny, gdyż to służy polskiemu interesowi. Niech pan mi jednak pokaże jeden taki przykład, kiedy to waszemu interesowi służyło? To była iluzja, a nie realna polityka. Kreml szybko zaczął zachowywać się arogancko i premier Tusk zdał sobie sprawę ze swojego błędu. Nie mógł się jednak do niego przyznać, a teraz przyjmuje z pokorą upokorzenie za upokorzeniem.
- Na przykład?
- A zna pan jakiś przykład, kiedy was nie upokarzano? Te wszystkie niespełnione obietnice i zapowiedzi dotyczące śledztwa. Ta nierówność w stosunkach międzypaństwowych. Przecież to jest ewidentne i chyba nikt o zdrowych zmysłach tego nie podważy. Polscy narodowcy awanturują się pod rosyjską ambasadą w Warszawie - polski rząd i prezydent przepraszają. Rosyjscy narodowcy awanturują się pod waszą ambasadą w Moskwie - Putin ani myśli przepraszać. To jest symetria i równe traktowanie? To jest zademonstrowanie czyjegoś miejsca w szeregu.
- Putin generalnie nie rwie się do przepraszania kogokolwiek. Nie tylko Polski.
- To prawda, ale nie ma wielu, wobec których zachowuje się równie często arogancko, jak wobec Polski. Od czasu do czasu lubi postawić się Obamie, premierowi Cameronowi czy kanclerz Merkel. To go buduje. Ktoś, kto ma jakieś poczucie rzeczywistości, powinien jednak na to reagować. A nie wszystko przyjmować i udawać, że nic się nie stało. Polski premier, prezydent czy szef dyplomacji nie powinni dawać stawiać się do pionu Kremlowi! Nie powinni mu ulegać, nie powinni mu się podlizywać i dogadzać. Putin próbował już różnych sztuczek wobec kanclerz Merkel, prezydenta Obamy czy premiera Camerona. A kim jest dla niego Tusk?! Próbuje ich tym bardziej.
- Tylko co by mu to dawało? Mówi pan Obama, Merkel... Przy całym naszym dobrym samopoczuciu znaczenie Polski w polityce Rosji, w porównaniu do USA i Niemiec, jest raczej znikome...
- Tak, ale on nie robi tego ze względu na wasze znaczenie ekonomiczne czy militarne. Polska jest bardzo wygodnym symbolem w naszej polityce wewnętrznej. Ugruntowanym w rosyjskiej świadomości. W Rosji pamięta się rządy Polaków na Kremlu. To, że zanim pojawiły się Stany Zjednoczone, w XVI-XVII wieku to Polska była głównym wrogiem Rosji w zachodniej cywilizacji. I to się ładnie wpisuje w kremlowską politykę kreowania wizerunku Rosji jako twierdzy oblężonej przez wrogów. Putin wie, że pojawiły się sygnały załamania gospodarczego. Sytuacja może się pogorszyć, więc może mu zostać tylko to. To fundament jego pozycji w kraju.
Andriej Piontkowski
Politolog, szef Centrum Studiów Strategicznych w Moskwie