Pozdrowienia z Noworosji

i

Autor: materiały prasowe

Anatomia katastrofy. Recenzja książki Pawła Pieniążka „Pozdrowienia z Noworosji”

2015-02-09 21:22

Kiedy wielu dziennikarzy próbowało tu w Polsce zrozumieć sens wydarzeń w Donbasie Paweł Pieniążek zjeździł go wzdłuż i wszerz, obserwując początki wojny, którą Rosja wypowiedziała Ukrainie. Efektem jego reporterskiej odysei są „Pozdrowienia z Noworosji”.



To książka, jak przyznaje sam Pieniążek, pisana na gorąco. Książka, która stara przekazać się impresje, ale także pokazać źródła katastrofy, która dotknęła wschód Ukrainy. Nie jest to oczywiście całościowa analiza. Na takie przyjdzie jeszcze czas. Niemniej zdaje się doskonale oddawać stan ducha ludzi, którzy opowiedzieli się za separatyzmem. Donbas Pieniążka to kraina bez nadziei, terytorium obywatelskiej obojętności, gdzie ludzie żyją własnym życiem i jedyną troską jest to, by nic się nie zmieniało.

Przemysłowe serce Ukrainy jeszcze niedawno żyło swoją dawną chwałą, którą na początku lat 30. XX w. w filmie „Entuzjazm/Symfonia Donbasu” uwiecznił genialny radziecki dokumentalista na usługach radzieckiej propagandy Dziga Wiertow. Punktem odniesienia nie była tu niepodległa Ukraina, ale Związek Radziecki. Kiedy w Zagłębiu Donieckim pojawili się pierwsi separatyści, a wraz z nimi rosyjskie oddziały specjalne, w zaniedbanym przez lata regionie odżyły nadzieje, że znów będzie jak kiedyś. Dla jednych rzeczywistość szybko zweryfikowała te oczekiwania i ci, którzy jeszcze niedawno witali Rosjan kwiatami, dziś walczą przeciwko nim. Dla innych rozszerzający się konflikt i kolejne ofiary były tylko potwierdzeniem, że nie po drodze im z Kijowem, który winili za wszelkie swoje nieszczęścia.

Pieniążek oprócz zwykłych ludzi przedstawia też samozwańczych przywódców politycznych i ich pomagierów, którzy wypowiedzieli posłuszeństwo własnemu państwu. To groteskowe postaci, którym wydaje się, że mają znaczenie, głoszą wielkie hasła, a sami nie kontrolują tego, co się wokół nich dzieje. Znikają równie szybko, jak się pojawiają. Widzimy też równie kuriozalne próby stworzenia instytucji nowego państwa, które wymyślono gdzieś w kremlowskich gabinetach. T.S. Elliot pisał, że świat nie kończy się hukiem, ale skomleniem. Narodzinom nowego wspaniałego świata w Donbasie analogicznie towarzyszy nie huk, ale zwykłe skomlenie. I może właśnie dlatego Noworosja to tak tragikomiczny twór.

Paweł Pieniążek, "Pozdrowienia z Noworosji", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015

Nasi Partnerzy polecają