"Super Express": - Osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Na tyle wycenił sąd pani pracę przy ustawie medialnej w czasach rządów SLD.
Aleksandra Jakubowska: - Oczywiście nie zgadzam się z wyrokiem i będę się odwoływać. Z wyroku wynika, że na temat działania Rady Ministrów i podejmowania tam decyzji większą wiedzę od premiera Millera posiada prokurator. Co więcej, w tym samym sądzie, pod kierunkiem tego samego sędziego, trzy lata temu zapadł druzgocący dla białostockiej prokuratury wyrok. Wówczas porównywano jej metody do stalinowskiej zasady "dajcie mi człowieka, a ja znajdę na niego paragraf". Jedynym faktem jest to, że dbałam o pieniądze podatników, blokując możliwość prywatyzacji mediów publicznych.
- Podkreśla dziś pani, że "świadomie zablokowała" prywatyzację mediów publicznych. To działała pani świadomie "na niekorzyść interesu publicznego" czy nie?
- Na posiedzeniu rządu był przewodniczący KRRiT, pan Juliusz Braun. Zauważył, że w projekcie ustawy jest furtka pozwalająca na prywatyzację ośrodków regionalnych. Zgłosił to, a Rada Ministrów nie zaprotestowała, przyjmując uwagę. Co by się stało, gdybym tych zmian nie dokonała? Otóż oskarżono by mnie o otworzenie furtki dla interesów jakiegoś biznesmena i kupna telewizji. Jak bym wówczas nie postąpiła, to byłabym oskarżona i jakieś zarzuty by padły.
- Wcześniej sąd panią uniewinnił. Dziś zmienił decyzję. Musiało pojawić się coś nowego.
- Otóż nic! Trudno dopatrzeć się tu logiki. Ten wyrok zapadł w miesiąc! Odrzucam jakieś polityczne inspiracje, gdyż nie zamierzam startować w wyborach do Sejmu.
- Pani i wszyscy na lewicy podkreślacie, że nie było afery Rywina. Jakim cudem coś, czego nie było, wywróciło scenę polityczną w Polsce?
- Oddzielmy dwie sprawy. Moja nie ma nic wspólnego z tzw. aferą Rywina.
- To była przecież ustawa, której dotyczyła.
- Tak, ale tak naprawdę to afera hazardowa powinna wywrócić rząd Donalda Tuska. To była afera! W sprawie Rywina mówimy o nagraniu dwóch prywatnych osób: Michnika i Rywina, którzy mówią o jakichś pieniądzach. W aferze hazardowej mieliśmy znanych z nazwiska szefa klubu Platformy i ważnego ministra z PO, rozmawiających wiadomo o czym.
- No dobrze, ale upadł jednak nie Tusk, tylko Miller...
- Bo było takie zapotrzebowanie i chodziło o obalenie rządu Millera. Nie o obalenie rządu SLD! Rząd Marka Belki też był przecież, choć nie do końca, ale w jakimś sensie rządem SLD.
- To by sugerowało jakiś wewnętrzny przewrót na lewicy.
- Powiem tyle: chciano się pozbyć Millera. Była taka próba wcześniej, nie udało się. Ale w końcu wyszło.
- "Gra korupcyjna" z udziałem polityków i spółki Agora miała miejsce?
- Nie miała, jedenaście razy zeznawałam o tym przed komisją śledczą. Do momentu, w którym Agora sięgnęła po Lwa Rywina, w autopoprawce rządu nie istniały żadne bariery prawne zabraniające Agorze czegokolwiek.
- Ciąży pani to, że po tylu latach kojarzy się ze słowami "lub czasopisma"?
- Wciąż kojarzę się jednak z "torebką". Najśmieszniejsze jest to, że ja nie mam zarzutów za słowa "lub czasopisma"! To bardzo sprytny zabieg socjotechniczny, bo dwóch urzędników skazanych za wykreślenie tych słów było skazanych wraz ze mną, w jednym procesie, choć mnie dotyczył zarzut wpisania zakazu prywatyzacji telewizji regionalnej.
- Wspomniała pani, że nie chce kandydować. Wielu kolegów kojarzonych przed laty z aferą Rywina dziś wraca.
- W tym cały ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Nie widzę takiej woli po drugiej stronie. I podejrzewam, że jestem zbyt silną osobowością, by niektórzy ze mną wytrzymali. Leszek Miller był przywódcą, który potrafił tolerować wokół siebie takie osobowości. Nie wszyscy to potrafią.
- Takimi osobowościami na lewicy są Leszek Miller i Włodzimierz Czarzasty. I wracają.
- Włodzimierz Czarzasty zaczyna, bo wcześniej nie zajmował się polityką, ale mediami. Zaś Leszek wraca po długich i bardzo złych przeżyciach. I dobrze, bo żadna poważna partia nie może funkcjonować bez osobowości, oparta na wodzu i szarych masach. Ja będę się zajmowała pisaniem książek. Wczoraj wymyśliłam nawet postać polskiej czarownicy Petronelli Miotełki.
- Hm przyznam, że na chwilę zaniemówiłem.
- To oczywiście będzie książka dla dzieci. O czarownicy, która wraca z Brukseli, gdzie odmówiono jej certyfikatu na wróżenie. To będzie opowieść o jej przygodach w Polsce, w której nie może uprawiać zawodu.
Aleksandra Jakubowska
B. wiceminister kultury i rzecznik w rządach SLD