Aleksander Smolar, publicysta

i

Autor: archiwum se.pl

Aleksander Smolar: Na rocznicę powstania w getcie zabrakło syren

2012-04-21 4:00

Eliminowanie historii na pewno nie jest rzeczą dobrą

"Super Express": - Dwa dni temu obchodziliśmy 69. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Przeszła ona jednak praktycznie niezauważona, zresztą nie pierwszy raz. Czy nie jest to rocznica trochę zapomniana przez Polaków?

Aleksander Smolar: - Powiedziałbym raczej, że ona nigdy nie była pamiętana. I tak w ostatnich latach mieliśmy do czynienia ze wzrostem zainteresowania tym tematem. Nie zmienia to faktu, że historia getta i powstania żydowskiego nigdy nie zakorzeniła się w świadomości społeczeństwa jako część jego historii. I to mimo że Żydzi przed wojną stanowili 1/3 mieszkańców Warszawy. Nie byli oni - i w dużej mierze wciąż nie są - traktowani jako część naszej historii, naszego społeczeństwa. Mamy więc raczej do czynienia z problemem niepamiętania niż zapominania.

- Gdy tymczasem na Zachodzie wiedza na temat powstania w getcie jest - paradoksalnie - dużo większa niż w Polsce.

- Przede wszystkim bardzo często powstanie w getcie jest mylone z Powstaniem Warszawskim. Parokrotnie miały miejsce wręcz żenujące wpadki zachodnich polityków w tym względzie. Wystarczy przypomnieć prezydenta RFN Romana Herzoga, który zaproszony przez Lecha Wałęsę na okrągłą rocznicę Powstania Warszawskiego podziękował za zaproszenie na obchody... powstania w getcie. To jeden z jaskrawszych przykładów tego, jak Holokaust i zagłada Żydów zakorzeniły się silnie w europejskiej świadomości. Tymczasem w Polsce jest to wciąż temat traktowany jako "cudza" historia.

- Dlaczego tak się dzieje?

- Polacy, którzy po II wojnie światowej ujednolicili się etnicznie, niejako to samo zrobili ze swoją przeszłością. Stała się ona historią jednej grupy etnicznej. A przecież ludzie pochodzenia żydowskiego, którzy ginęli na ziemiach polskich podczas II wojny światowej, to byli nasi obywatele! Obywatele polskiego państwa. Tymczasem teraz jeżeli mówimy o bogactwie etnicznym dawnej Polski, to odwołujemy się do zamierzchłych czasów I Rzeczpospolitej. Zapominamy, że jeszcze przed wojną Polska w ponad 20 proc. była zamieszkiwana przez nie-Polaków.

- Co więc możemy zrobić, żeby przypomnieć i zakorzenić w Polakach świadomość obecności Żydów w historii Polski?

- Bardzo dobrym krokiem jest budowa Muzeum Historii Żydów Polskich. A w czasie samych obchodów rocznicy powstania w getcie może warto byłoby skorzystać z rady Macieja Stasińskiego z "Gazety Wyborczej", który zachęcał do wykorzystania syren, tak jak to ma miejsce podczas rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. To byłby bardzo ładny gest, który przypominałby, że to też jest ważna część historii Warszawy i Polski.

- A nie sądzi pan, że za taki, a nie inny stan rzeczy odpowiada również system edukacji? Że jest to część szerszego zjawiska, w które wpisuje się również usuwanie nauczania historii w szkołach? Przestajemy pamiętać i znać własną historię, więc co dopiero mówić o historii mniejszości etnicznych w Polsce...

- Eliminowanie historii na pewno nie jest rzeczą dobrą, ale jest to tendencja, która występuje wszędzie. Intensywność życia współczesnością jest tak wielka, że przeszłość staje się nieatrakcyjna i - zwłaszcza dla młodych - zbędna.

- Ale czy my musimy się w to wpisywać?

- Społeczeństwo powinno znać swoją historię - to nie podlega dyskusji. Kiedyś Leszek Kołakowski podczas swojego wykładu w USA powiedział, że uczymy się przeszłości nie dla samego faktu nauki historii, ale po to, żeby poznać siebie. Z przeszłości wynika nasza tożsamość, przez nią jest budowana. Wobec tego, żeby poznać siebie lepiej, trzeba rozumieć dzieje.

- Zgodzi się więc pan, że wycofywanie historii z systemu nauczania jest krokiem w złą stronę?

- Na pewno musi być ona w nim uwzględniona, bo nauczanie historii jest rzeczą szalenie ważną dla kultury i lepszego poznania siebie jako zbiorowości - jako narodu i społeczeństwa.

Aleksander Smolar

Prezes Fundacji Batorego