"Super Express": - Nie został pan zaproszony przez prezydenta Komorowskiego na spotkanie "ojców polskiej demokracji" z prezydentem Barackiem Obamą. Zaskoczyło to pana?
Aleksander Kwaśniewski: - Czuję o to żal. Czuję się ojcem polskiej demokracji, chociażby ze względu na urząd, który sprawowałem, mój udział przy pracach nad konstytucją czy przy okrągłym stole. Niestety, jak to bywa w życiu, na wdzięczność nie ma co liczyć. Widać obecna władza ma taki pomysł, by udział innych grup w procesie demokratyzacji, a szczególnie polskiej lewicy, zmarginalizować. Chcą nas po prostu z tej historii wygumkować. To przykre.
- Czy 4 czerwca 1989 roku skończył się dla pana komunizm?
- Nie ma jednej takiej daty. W Polsce nie doszło do żadnego tak spektakularnego wydarzenia, jak obalenie muru berlińskiego. W 1989 roku mieliśmy aż trzy przełomowe wydarzenia i każde z nich ma swoją symboliczną wagę. Okrągły stół to model pokojowej transformacji ustrojowej, mądrego kompromisu i porozumienia. Wybory 4 czerwca to głos ludu, który stwierdził, że nie chce kolejnego naprawiania systemu, tylko czegoś zupełnie nowego. Polacy zażądali demokracji, a nie demokratyzacji. A rząd Tadeusza Mazowieckiego był przecież pierwszym w bloku wschodnim, w którym premier nie pochodził z partii komunistycznej.
Patrz też: Obama pojednał Kaczyńskiego z Komorowskim
Więcej
https://www.se.pl/wiadomosci/polska/obama-pojedna-kaczynskiego-z-komorowskim-aa-JacM-bmFv-2X19.html
- Powinniśmy obchodzić 4 czerwca jako święto państwowe?
- Moim zdaniem świąt państwowych mamy już wystarczająco dużo. Ale wszystkie powyższe daty powinny być jakoś odnotowywane, bo mamy się czym szczycić. Tak mądra, oparta na dialogu i porozumieniu transformacja powinna być dla nas powodem do dumy.
- Ale nie boli pana to, że komunizm upadł?
- Nie, wręcz przeciwnie! Jestem bardzo zadowolony, że do tego doszło. Uważam, że upadek komunizmu jest jednym z najważniejszych wydarzeń w skali światowej. Tamten system dokonał żywota przy stosunkowo niewielkiej liczbie ofiar w fazie końcowej. To, że dzisiaj możemy żyć w kraju wolnym i demokratycznym, opartym na zdrowych zasadach gospodarki, gdzie mamy otwarte granice, a młodzi ludzie mogą kształcić się, gdzie chcą, to wspaniałe epokowe osiągnięcia.
- Jednak wielu Polaków nie jest z tej transformacji zadowolonych. Chociażby 4 czerwca w Gdańsku odbyła się manifestacja przed domem Lecha Wałęsy.
- Oczywiście, istnieją grupy, które można nazwać sierotami transformacji, ale jest ich zdecydowana mniejszość. Mamy rok wyborczy, każda manifestacja jest jakoś uwikłana politycznie. Jeżeli protestuje się przeciwko komuś, to ktoś inny ma w tym interes. Ale to też wspaniałe osiągnięcie naszej demokracji, że każdy może wyrazić swoje zdanie. W tamtej epoce manifestacje się rozpędzało, teraz nie. Czasy zmieniły się na korzyść.
- I mówi to człowiek, który przez wiele lat był członkiem PZPR...
- Pan się mnie pyta, co się poprawiło, więc mówię szczerze. Ale ja nigdy nie twierdziłem, że PRL był czarną dziurą polskiej historii. Również ma swoje osiągnięcia, tylko że my rozmawiamy teraz o ostatnich 20 latach, których zresztą w dużej mierze by nie było bez lepszych stron PRL-u.
- Skoro PRL miał tyle osiągnięć, to może chciałby pan jednak, żeby istniał?
- Nie, nie chciałbym. To, że się to wszystko zakończyło w roku 1989, i to w taki, a nie inny sposób, było naszym wielkim sukcesem.
- Naszym, czyli kogo?
- Całego polskiego społeczeństwa. Dzisiaj żyjemy w kraju, w którym z nadzieją możemy patrzeć w przyszłość. I właśnie o tym powinniśmy rozmawiać, a nie tylko o tym, co było w przeszłości dobre czy złe. Przeszliśmy pokojowo i bezkrwawo z jednego systemu do drugiego.
- Może pana zadowolenie wynika z faktu, że w Polsce nie było procesu dekomunizacji?
- Proces dekomunizacji dokonał się po części w sposób naturalny. Bez większych procesów i sądów kapturowych, choć proszę pamiętać, że generał Jaruzelski czy inni są ciągani po sądach. Ale ludzie, którzy sprawowali wówczas władzę, stracili ją. Były weryfikacje, lustracja, a części pracowników aparatu bezpieczeństwa zmniejszono emerytury. Czy to nie wystarczy? Po prostu jedna grupa odeszła i - ewolucyjnie - zastąpiła ją u władzy inna. Dziś rządzą ludzie związani z historyczną Solidarnością.
- Skoro jednak generał Kiszczak został uniewinniony, to chyba trudno o bardziej jaskrawy przykład, że coś jest nie tak.
- Gdyby spojrzał pan na podobne procesy w innych krajach, które przeszły podobną drogą, czyli Hiszpanię, Argentynę, Chile, to tam zapadały bardzo podobne wyroki. Czym innym jest odpowiedzialność polityczna, a czym innym prawna. One nie są tożsame. Więc wyrok na Kiszczaka to nie jest ewenement. Zwłaszcza że nie znaleziono dowodów, że jest winny masakry w kopalni "Wujek" i ja uznaję ten werdykt niezawisłego sądu.
- Właśnie na ekrany kin wszedł film Jacka Bromskiego "Uwikłani", który pokazuje, że do dziś stare układy potrafią świetnie funkcjonować. Opozycja nigdy nie przejęła pełni władzy w Polsce...
- No jak to nie? Czym innym jest początek transformacji, gdzie te ekipy się wymieniały, a czym innym dzień dzisiejszy, 22 lata po 1989 roku. Proszę zastanowić się, kto jeszcze z tamtych struktur nie odszedł na emeryturę? Jeżeli wcześniej nie zostali wyrzuceni. Mam nadzieję, że przyszłym szefem IPN-u zostanie Łukasz Kamiński, nieuwikłany w PRL 36-latek. Młode pokolenie - pokolenie transformacji czy III RP - dochodzi do głosu i to jest powód do optymizmu. Polska ma wielką szansę i chodzi o to, abyśmy jej nie zmarnowali.
Aleksander Kwaśniewski
Prezydent Polski w latach 1995-2005