"Super Express": - Polskie MSZ w ramach rozliczeń z uczestnikami konferencji "Partnerstwo Wschodnie" wysłał do białoruskich opozycjonistów listy polecone z PIT-ami w środku i logo urzędu na kopercie. Mieści się to w ogóle panu w głowie?
Alaksandr Milinkiewicz: - Rozumiem, że są pewne sprawy czy działania, które w demokratycznym kraju dobrze się sprawdzają. Jednak w naszym kraju te mechanizmy zwyczajnie nie obowiązują. Mnie raczej ta historia niespecjalnie zaszkodzi. Ale innym? Władza często wykorzystuje takie rzeczy do swoich celów.
- MSZ tłumaczy, że branie udziału w konferencjach za granicą nie jest sprzeczne z białoruskim prawem, dlatego nie czuje się winne. Można więc rozgrzeszyć ministerstwo?
- Po takich sprawach niesmak pozostaje. Po prostu lepiej, aby takie rzeczy się nie zdarzały. Nasza władza nie działa zgodnie z literą prawa białoruskiego. Władza działa tak, jak jest jej wygodnie i ma głównie na celu represjonowanie swoich obywateli. Tak, aby było mniej opozycji, a więcej strachu. Aleś Bialacki siedzi w więzieniu niesłusznie, ale jednak siedzi.
- Bialackiego do więzienia wysłali w zasadzie polscy urzędnicy, którzy ochoczo współpracowali z kolegami z Białorusi, gdy ci prosili o pomoc.
- Moim zdaniem urzędnicy, którzy pracują w różnych instytucjach - MSZ, prokuraturze czy bankach - kiedy mają zapytania z Białorusi, to powinni rozumieć, że panuje u nas ostatnia dyktatura w Europie i nie wszystko jest tak, jak się do tego już przyzwyczaili w komfortowych, demokratycznych warunkach.
- Jerzy Borowczak, opozycjonista z czasów PRL, mówi, że w latach 80., kiedy Solidarność dostawała wsparcie z zagranicy, nie do pomyślenia było, aby np. CIA przysyłało im pocztą rozliczenia. Te doświadczenia powinni wykorzystać teraz polscy urzędnicy?
- To sprawy bardzo delikatne i wymagające ostrożności, ponieważ z drugiej strony granicy są prawdziwi ludzie, ich rodziny, ich dzieci, które często zostają bez jednego z rodziców, kiedy ojciec trafia do więzienia. Polska tyle przeżyła i zna takie sytuacje lepiej ode mnie.
- Czasami zdarza mi się oglądać serwisy informacyjne pierwszego kanału państwowej telewizji białoruskiej, w których pojawiają się informacje o przekazywaniu dolarów białoruskiej opozycji przez polski wywiad, na którego pasku ci opozycjoniści mają zresztą być. Po tej przesyłce od MSZ telewizja znów będzie miała o czym mówić?
- Tego typu rzeczy są wykorzystywane w państwowych mediach do wmawiania ludziom, że opozycjonistom nie zależy na losie kraju, tylko na własnej korzyści materialnej, którą uzyskują poprzez współpracę z Zachodem. Tak więc nawet jeśli adresaci tych listów nie trafią do więzienia, ale staną się ofiarami propagandy, to też szkodzi sprawie.
Alaksandr Milinkiewicz
Działacz białoruskiej opozycji