- Może w zapowiedziach dalszej konfrontacji z UE paradoksalnie jest jakaś metoda, może to właśnie dobry moment, żeby coś ugrać twardą grą? Brexit, zbliżające się wybory we Francji, wciąż odczuwalne skutki kryzysu migracyjnego - UE ma masę kłopotów i wcale niekoniecznie jest jej na rękę otwieranie kolejnego frontu...
- Przede wszystkim UE nie musi go otwierać, bo Polska jest kompletnie osamotniona - tu wystarczy prosta arytmetyka. Polska może sobie tupać nogami, ale jest sama i pokazała, że nie potrafi nawet zdobyć sojuszników. Nie było potrzeby, by o sprawę Tuska robić taki cyrk.
- Odżywają dyskusje o dalszym członkostwie Polski w UE, w internecie są nawet zbierane podpisy pod petycją do prezydenta Andrzeja Dudy o rozpisanie referendum w tej sprawie. Jak pani ocenia szanse tej inicjatywy?
- Przed brexitem powiedziałabym, że są małe. Natomiast teraz? Patrząc na Europę, można zaobserwować narastanie bardzo negatywnego postrzegania UE, niewątpliwie rośnie przepaść między elitami a społeczeństwem. Brexit pokazał, że jest to bardzo ryzykowna zabawa. Natomiast jeśli doszłoby do takiego referendum, to byłoby ono dużą szansą dla sił będących dziś w opozycji.
- W tej sprawie opozycja zjednoczyłaby się z PiS - minister Waszczykowski powiedział "SE", że dywagacje na temat opuszczenia UE to bzdura.
- Myślę, że w ogóle nie dojdzie do tego referendum. Ale jak się rozkręca taką atmosferę i wypuszcza z worka demony... wie pan, jak może się to skończyć.
Zobacz: Tomasz Walczak: Chory człowiek Europy, który nie chce się leczyć