Agnieszka Romaszewska: Władze mogą stać za tym zamachem

2011-04-13 4:00

Agnieszka Romaszewska, dyrektor TV Biełsat, o sprawcach zamachu w mińskim metrze.

"Super Express": - Białoruś nigdy nie znajdowała się na czołowym miejscu listy krajów zagrożonych terroryzmem. Wiadomość o wybuchu w mińskim metrze panią zaskoczyła?

Agnieszka Romaszewska: - Przyznam, że byłam zdumiona tym, co się stało. Białoruś to kraj, który trudno uznać za oczywisty cel ataków ze strony zagranicznych ugrupowań terrorystycznych, bo w żadnym miejscu świata nasz wschodni sąsiad nie jest zaangażowany i nikomu nie wadzi na tyle, żeby posuwać się do takich kroków jak zamach. Myślę, że należy też wykluczyć trop porachunków mafijnych, bo tych nie załatwia się w metrze.

- Mogły za tym stać jakieś grupy wewnętrzne?

- Znam dosyć dobrze środowiska niezależne na Białorusi, ale nie jest mi znane żadne ugrupowanie, które odwoływałoby się w swojej działalności do koncepcji terrorystycznych. Można sobie wyobrazić jakieś bojówki, nie wiadomo jednak, skąd miałyby się wziąć. Nie mówiąc już o tym, że w tym przecież niedużym społeczeństwie, do tego rządzonym silną ręką, służby bezpieczeństwa bez trudu by do nich zawczasu dotarły.

- Komu więc mogłoby zależeć na zasianiu strachu na Białorusi?

- Nie mam twardych dowodów, żeby jednoznacznie to stwierdzić, ale trzeba kojarzyć fakty. Otóż na Białorusi w ciągu ostatnich kilku tygodni dramatycznie pogorszyła się sytuacja ekonomiczna. Ze sklepowych półek zaczęły znikać kolejne produkty spożywcze. Zablokowano sprzedaż walut - euro i dolara, na których opiera się wymiana handlowa drobnych przedsiębiorców. Nie zapominajmy też o napięciach politycznych związanych z grudniowymi wyborami prezydenckimi. Wybuch w metrze zdarza się w takiej sytuacji.

- Zabrzmi to trochę jak teoria spiskowa, ale można sobie wyobrazić, że władze w takiej sytuacji mogłyby się posunąć do tego, żeby zorganizować zamach, który odwróci uwagę społeczeństwa od tych wszystkich problemów, znajdzie wspólnego wroga i wokół tego zintegruje społeczeństwo. Jak realny jest taki scenariusz?

- Wydaje mi się on scenariuszem całkiem prawdopodobnym. Trudno też wykluczyć pewne rozgrywki w obozie władzy. W obliczu aktu bezprawia służby specjalne wracają do łask i stają się gwarantem bezpieczeństwa. Oczywiście, można się zapytać, czy ktoś byłby w stanie zwrócić się przeciwko własnym obywatelom. Pamiętajmy jednak, że mamy do czynienia z reżimem, dla którego życie kilku ludzi naprawdę nie jest specjalnie znaczące. Tak więc psychologicznie nie wydaje mi się to aż tak niemożliwe. Chodzi jedynie o dowody.

- Łukaszenko stwierdził zaraz po zamachu, że w całej sprawie maczały palce siły zewnętrzne. Padną teraz oskarżenia pod adresem Polski i UE, z którymi przecież nie ma on ostatnio najlepszych relacji?

- Trudno powiedzieć, do jakiego poziomu obłędu może dojść cała sytuacja. Kto wie, czy nie padną oskarżenia pod adresem ministra Sikorskiego, że ten do spółki z niemieckim ministrem spraw zagranicznych podkłada bomby na Białorusi.

Agnieszka Romaszewska

Dyrektor Telewizji Biełsat