Cała sprawa sięga końca ubiegłego roku, kiedy w mediach pojawiły się taśmy z imprezy urodzinowej posłanki Prawa i Sprawiedliwości Iwony Arent (46 l.). Na nagraniach mogliśmy usłyszeć Tomasza Kaczmarka, który miał grozić byłemu mężowi swojej partnerki Katarzyny Sztylc (34 l.). "Za trzy sekundy wstanę i cię naje Jedź do domu, bo ja cię napier i mówię ci to szczerze: za trzy sekundy wstanę i cię naje " - rzucał agent Tomek do Sztylca. Taśmy ostro zachwiały polityczną karierą Kaczmarka i w konsekwencji musiał opuścić szeregi PiS.
Teraz okazuje się, że tamte nagranie nie było jedynym. Według agenta Tomka były mąż jego żony wynajął detektywów, którzy śledzili panią Katarzynę i podsłuchiwali jej rozmowy. Jak twierdzi "Newsweek", w ten sposób nagrany został nie tylko agent Tomek, ale i wiele czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości, w tym np. wiceprezes partii Adam Lipiński (58 l.) oraz posłowie Iwona Arent, Grzegorz Janik (49 l.) i Wojciech Szarama (59 l.). Ponoć ofiarą został też sam prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz (60 l.).
- To jest oburzające. Szantażuje się nas nielegalnymi nagraniami - grzmi w rozmowie z nami Kaczmarek.
Sam Sztylc przyznał tylko, że ktoś podrzucił mu nagrane rozmowy jego byłej żony. - Dostałem je od nieznanych mi osób. Były w mojej skrzynce na listy. To kilka płyt, które po prostu otworzyłem i odsłuchałem w domu. A następnie wykorzystałem je w sądzie - tak miał zeznać przed prokuratorem badającym sprawę nielegalnego podsłuchu polityków PiS.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail