Afery korupcyjne i pranie pieniędzy. "Zły Świetlik"

Niby Ananiasz, a sam ma za skórą

Mieliście w klasie pupila? Takiego, który zawsze wiedział, czego chce pani, i który nie miał oporów przed tym, by donieść, kiedy trzeba, na innych. Czujnego jak ważka na punkcie wszystkiego, co złego robią inni, i przekonanego o własnej doskonałości. Takiego Ananiasza z serii książkowej o Mikołajku? W Europie też jest taki Ananiasz.

Od początku wszystkich naszych problemów z Komisją Europejską, Parlamentem Europejskim, sądami i wszystkim innym, pupilek czujnie nam się przygląda. Zaczął, kiedy wszystko się zaczęło, czyli kiedy Polska nie chciała przyjmować do siebie fali emigrantów sprzed sześciu lat i zaczęła głośno narzekać na gazociąg Nordstream 2. Potem było tylko gorzej. Ten Ananiasz to nie żadne Niemcy czy tam tym bardziej Francja. To Holandia czy jak kto teraz woli – Niderlandy. To holenderski polityk Franz Timmermans jako wiceszef Komisji Europejskiej toczył z nami przez ładnych kilka lat bezsensowną wojnę, a wtórowali mu w tym ważni holenderscy politycy, a także tamtejsza prasa. Można by to wszystko zrozumieć. Może faktycznie w Hadze i Amsterdamie kwitną takie standardy, że powinniśmy słuchać, położyć uszy po sobie, bo przecież oni wszystko tak z troski o nasz wspólny, europejski dom. I z troski o nie to właśnie Holandia dziś najbardziej naciska na zablokowanie pieniędzy dla Polski, które mają pomóc w pocowidowej odbudowie?

Niestety tak nie jest. W ciągu ostatnich lat w Holandii wyszło na jaw naprawdę dużo nieprzyjemnych rzeczy, z cichymi negocjacjami z Rosją w sprawie gazociągu Nordstream 2. Ostatnie lata w tym pięknym skądinąd kraju to nieustanne demonstracje, nieraz brutalnie tłumione, bezradność policji wobec bandytyzmu, jak choćby napadów na polskie sklepy, a z drugiej strony jej brutalność. Kolejne afery korupcyjne z praniem pieniędzy włącznie. W dodatku Holandia uchodzi często za raj podatkowy, co jest już skrajne sprzeczne ze wszystkim, co ma łączyć Unię. I co?

Szczerze mówiąc, wszędzie się to może zdarzyć i każdy kraj miewa problemy. Tylko dlaczego holenderscy politycy zamiast sobą, zajmują się nami? Może po prostu są bardzo sprytni i zauważyli, że jak Ananiasz w kółko donosi na kolegów z klasy, to nikt nie interesuje się jego brudami?