Bronisław Komorowski

i

Autor: Andrzej Lange/Super Express Bronisław Komorowski

Felieton "Połajanki malkontenta"

Afera z prezydentem Komorowskim. "To ten sam poziom żenady"

2022-09-02 5:36

"Czy pamiętają państwo możeła? Możełem złośliwie nazywano pokraczną karykaturę orła z polskiego godła, wymyśloną w redakcji Trójki w 2013 r., kierowanej wtedy przez Magdalenę Jethon, prezentowaną pod hasłem „Orzeł może”. Na różowym tle. Rysunkowy możeł dostał następnie wsparcie w postaci orła z czekolady" - napisał a najnowszym felietonie Łukasz Warzecha.

Abramsy w Poznaniu

Możeł na ławeczce

Czy pamiętają państwo możeła? Możełem złośliwie nazywano pokraczną karykaturę orła z polskiego godła, wymyśloną w redakcji Trójki w 2013 r., kierowanej wtedy przez Magdalenę Jethon, prezentowaną pod hasłem „Orzeł może”. Na różowym tle. Rysunkowy możeł dostał następnie wsparcie w postaci orła z czekolady.

Akcję z możełem z radością powitał ówczesny prezydent Bronisław Komorowski, który fotografował się na tle czekoladowego orła i nosił w trzeciomajowym pochodzie różowe baloniki. Czekoladowy orzeł stanął później w hallu Trójki, gdzie wielokrotnie go mijałem, aż w końcu zniknął dnia pewnego. Podobno zaśmierdł się był i trzeba go było zutylizować.

Próba zrobienia wokół święta 3 maja odpustowej szopki z możełem w roli głównej była w pewnym sensie kwintesencją rządów Platformy i prezydentury Bronisława Komorowskiego. Kpin ówczesnej opozycji – uzasadnionych – było co niemiara. Minęła dekada i oto…

Afera z możełem przypomniała mi się, gdy w różnych miejscach kraju pojawiły się urocze ławeczki w konturze granic Polski ze stosowną instrukcją korzystania. Ławeczki podobnież wygenerował Bank Gospodarstwa Krajowego, a nie Kancelaria Premiera, jak początkowo twierdzono, ale dużej różnicy nie ma, bo BGK to instytucja stuprocentowo państwowa, pełniąca rolę usługodawczą wobec różnych rządowych przedsięwzięć.

Czym się różni ławeczka od możeła? Wbrew pozorom – niczym. To ten sam poziom żenady, takie samo dno, jeśli idzie o projekt i wygląd, tak samo przepuszczone publiczne pieniądze. W przypadku możeła – przez państwowe radio, w przypadku ławeczek – przez państwowy bank. Cel też identyczny: jakiemuś idiocie przyszło do głowy, że w ten sposób wpisze się w „tryndy” i wejdzie bez wazeliny aktualnej władzy wiadomo, gdzie.

Kto był pierwszym autorem koncepcji możeła – nie wiemy do dziś. Zakładam, że nie dowiemy się również, kto wymyślił koszmarne ławeczki. Gdy się chwilę zastanowić, nieodmiennie przychodzi na myśl genialna rozmowa między Janem Hochwanderem a Ochódzkim na temat słomianego misia:

– Powiedz mi – powiada Ochódzki – po co jest ten miś?

– Właśnie: po co? – odpowiada skołowany Hochwander.

– Otóż to. Nikt nie wie, po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz, co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa!

Bareja był geniuszem, bez dwóch zdań. Ale nie większym niż ci, którzy kiedyś zarobili na możele, a teraz na ławeczkach. My się tu możemy wkurzać, a kasę ktoś przecież do kieszeni za te szkaradztwa wziął.