Co tam kwalifikacje czy doświadczenie zawodowe. Stara prawda, że liczą się tylko znajomości, po raz kolejny się sprawdza. W ujawnionych przez tygodnik "Wprost" nagraniach z podsłuchów polityków jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska Paweł Graś ujawnia, jak premier pomaga swoim znajomym. Okazuje się, że Krzysztof Kilian w 2012 roku został prezesem Polskiej Grupy Energetycznej właśnie dzięki szefowi rządu. Na dodatek nie chodziło o jego umiejętności. - Donald po to wsadził tam na chwilę Kiliana, żeby ten wziął odprawę - ujawnił w rozmowie z prezesem PKN Orlen Paweł Graś.
Czytaj również: TE DZIECIAKI SĄ LEPSZE W KOSZA NIŻ GRACZE NBA! ZOBACZ!
A odprawa była nie byle jaka. Kilian i jego dwaj zastępcy na pożegnanie ze spółką zgarnęli w sumie 6,9 mln zł. Kumpel premiera przepracował tam 15 miesięcy. Gdy odchodził z PGE, media spekulowały, że między nim a Tuskiem doszło do konfliktu związanego z rozbudową kosztownej elektrowni w Opolu, na czym zależało premierowi. Kilian miał się temu sprzeciwiać.
Zobacz też: Kto po Tusku? NAJLEPSZY kandydat na NOWEGO premiera to... GŁOSUJ!
Teraz jednak wiadomo, co było prawdziwym powodem zatrudnienia, a raczej odwołania Kiliana. Na dodatek znajomy Donalda Tuska w PGE zarobił jeszcze 1,7 mln zł z tytułu wynagrodzenia. Ale czego się nie robi dla przyjaciół. Donald Tusk i Krzysztof Kilian znają się od wielu lat. Razem działali jeszcze w Kongresie Liberalno-Demokratycznym na początku lat 90. Jak widać, przyjaźń z premierem popłaca.
Jacek Krawiec (47 I.) prezes PKN Orlen
- On ma Donalda za kolegę od dwudziestu lat, po prostu miał wszystkich w d...
Paweł Graś (50 I.) sekretarz Platformy Obywatelskiej
- Donald po to wsadził tam na chwilę Kiliana, żeby ten wziął odprawę
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail