20. rocznica zakończenia obrad komisji w sprawie afery Rywina

Afera Rywina, czyli jak w Polsce narodził się system dwupartyjny

2024-04-08 5:11

Była to do niedawna najbardziej medialna komisja sejmowa w III RP, z której doniesienia z zapartym tchem śledziła cała Polska. Zawdzięczamy jej nie tylko ujawnienie kulisów politycznych gier na szczytach władzy początku XXI wieku, lecz także określenia, które na stałe weszły do języka polskiego. Bo trudno nie znać kultowej „grupy trzymającej władzę”, niefortunnej riposty Anity Błochowiak (SLD) o homoseksualistach w kolorowych skarpetkach czy obraźliwej odpowiedzi Leszka Millera na pytanie Zbigniewa Ziobry o zabójstwo gen. Marka Papały: „Pan jest zerem”. I choć tzw. komisja Rywina, obradująca od 14 stycznia 2003 roku do 5 kwietnia 2004, rozgrzewała Polaków do czerwoności, a jej ślady współcześnie wciąż łatwo daje się odnaleźć, dziwnie szybko rozmyli się jej bohaterowie. Niektórzy po latach powrócili z niebytu w blasku fleszy, inni znaleźli dla siebie zaciszne miejsca w cieniu arkad, skąd przyglądają się wyczynom młodszych kolegów.

Rywin przyszedł do Michnika

A wszystko zaczęło się od tego, że Rywin przyszedł do Michnika.

O ile ten drugi jest nadal wszystkim doskonale znany ze swojej działalności politycznej oraz medialnej, o tyle ten pierwszy kojarzy się już jedynie z tym, że chciał od ówczesnego redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” wyciągnąć gigantyczną łapówkę. A przecież, zanim został skazany na dwa lata pozbawienia wolności, był założycielem jednej z największych polskich firm zajmujących się produkcją filmową. Odpowiadała ona m.in. za „Pianistę” Romana Polańskiego, „Pana Tadeusza” w reżyserii Andrzeja Wajdy czy „Listę Schindlera” Stevena Spielberga.

Kwota, której Rywin żądał, wynosiła niebotyczne 17,5 milionów dolarów. W zamian za nią oferował załatwienie Agorze korzystnego zapisu w przygotowywanej przez ówczesny rząd SLD nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Chodziło o przepis antykoncentracyjny, zabraniający firmie posiadającej dziennik ogólnopolski posiadania również stacji telewizyjnej. A w tamtym czasie Agora nie ukrywała, że zamierza kupić udziały w Polsacie. Rywin chciał także, aby zatrudniono go w spółce po wykupie stacji oraz żądał zaprzestania krytyki Leszka Millera w „Gazecie Wyborczej”.

Była to naprawdę wielopiętrowa intryga.

Proroczy talent Jerzego Urbana

Jako pierwszy o możliwej aferze wspominał 1 sierpnia 2002 roku Jerzy Urban.

W swoim artykule „Pytanie o męskość premiera” pisał:

Nadszedł czas, aby ścisła ekipa premiera wykryła i ujawniła z hukiem aferę we własnych szeregach, ubiegając w tym konkurencję. […] Jeżeli Miller nie zechce ponieść takiego ryzyka lub nie potrafi przeniknąć plątaniny interesów, które go otaczają, zakres korupcji szybko będzie się wzmagał i różnicował. Aż po krach, który może wstrząsnąć Polską i formację rządzącą strącić w niebyt.

Z perspektywy czasu trudno nie przypisać talentu proroczego byłemu rzecznikowi prasowemu Rady Ministrów PRL.

Niedługo później więcej szczegółów afery ujawnili Rober Mazurek i Igor Zalewski, którzy w rubryce „Życie koalicji” pisali o rozmowach Leszka Millera z Adamem Michnikiem, Krzysztofem Janikiem (szef MSWiA) oraz Dariuszem Szymczychą (z Kancelarii Prezydenta). Do tego tekstu odwołała się po kilku dniach Monika Olejnik w programie „Kropka nad i” oraz dziennikarze z ogólnopolskich gazet.

Politycy za każdym razem usiłowali ucinać temat albo obiecując zajęcie się sprawą, albo całkowicie ją bagatelizując. 

Zatrzęsła się ziemia

27 grudnia 2002 roku w Gazecie Wyborczej ukazał się tekst Pawła Smoleńskiego „Ustawa za łapówkę czyli przychodzi Rywin do Michnika”, a wraz z nim stenogram – jak się później okazało, niepełny – rozmowy Adama Michnika z Lwem Rywinem. Tego nie dało się już zbyć kilkoma gładkimi słowami. Na szczytach zatrzęsła się ziemia.

Przez komisję śledczą przewinęli się czołowi politycy ostatnich dekad, a kariera niektórych z nich właśnie wtedy zaczęła nabierać tempa. Trudno zapomnieć, że po stronie przesłuchujących brała udział Renata Beger, która lubiła „seks jak koń owies” czy wspomniany wyżej prokurator generalny oraz nieustępliwy minister sprawiedliwości rządu PiS. Po stronie przesłuchiwanych znajdziemy zarówno Leszka Millera, Helenę Łuczywo, jak i Lecha Kaczyńskiego. A więc elity polityczne wyłonione po Okrągłym Stole.

24 września 2004 roku raport komisji został przyjęty przez sejm. Jego autorem był wówczas trzydziestoczteroletni Zbigniew Ziobro. Postulował on postawienie przed Trybunałem Stanu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz premiera Leszka Millera. Według raportu, grupę trzymającą władzę, na którą powoływał się Lew Rywin, stanowili: Robert Kwiatkowski (prezes TVP), Aleksandra Jakubowska (wiceminister kultury), Lech Nikolski (poseł), Leszek Miller oraz Włodzimierz Czarzasty (sekretarz KRRiT). Tego ostatniego znamy dzisiaj jako błyskotliwego wicemarszałka sejmu tej oraz poprzedniej kadencji.

Nowy ład polityczny

Profesor Antoni Dudek w książce „Historia polityczna Polska 1989-2015” pisał, że:

Prace komisji sejmowej ujawniły całą pajęczynę nieformalnych powiązań, istniejących na styku świata polityki i biznesu […] udało się odtworzyć […] specyficzną atmosferę panującą w postkomunistycznej elicie władzy.

W wyniku tej komisji zaczął również wyłaniać się nowy ład polityczny, z którego została wykluczona największa partia lewicowa w Polsce, co doprowadziło po piętnastu latach do jej formalnego rozwiązania.

W pierwszych po aferze Rywina wyborach parlamentarnych większość uzyskało Prawo i Sprawiedliwość, które wspólnie z Platformą Obywatelską początkowo zapowiadało utworzenie rządu koalicyjnego. Uniemożliwił to jednak konflikt między Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim – konflikt ten dodatkowo rozniecił Jacek Kurski, mówiąc o dziadku Tuska jako żołnierzu Wehrmachtu. Tak narodził się w III RP układ, w którym dwie centrowe partie zyskały pełny monopol na polityczny spór.

Sonda
Czy Zbigniew Ziobro to pozytywna postać w polskiej polityce?