Afera podsłuchowa: ktoś chce przełożyć wajchę. Taśmy Wprost dla se.pl komentuje Wiktor Świetlik

2014-06-15 14:46

Jak na razie zbyt mało wiemy, żeby móc jednoznacznie ocenić taśmy tygodnika "Wprost". Jednak jeżeli słowa ministra Sienkiewicza są prawdziwe to należy sobie przypomnieć aferę Gyurcsany'ego na Węgrzech.

Wiktor Świetlik, publicysta, szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy:

 

Te sytuacje są do siebie bliźniaczo podobne - jeden z czołowych polityków przyznaje się do całkowitej niemocy, ludzie mają na na tacy podane kłamstwa i matactwa, być może także premiera. Na Węgrzech coś takiego spowodowało długotrwałe, czasami nawet brutalne protesty. W ich konsekwencji doszło do zmiany władzy.
Pozostaje pytanie czy w polskim społeczeństwie jest podobny potencjał inteligencji i zdolności do buntu. O ile taśmy są prawdziwe to ta sprawa powinna wysadzić rząd, a jeśli nie zechce on ustąpić, spowodować protesty uliczne.
Okazuje się, że ci politycy – m. in. Sławomir Nowak czy Bartłomiej Sienkiewicz – w kwestii krytycznej diagnozy własnych rządów i oceny sytuacji w kraju podzielają diagnozy opozycji. Pozostaje pytanie czy znane nam fragmenty wypowiedzi nie zostały wyrwane z kontekstu, czy są w pełni autentyczne. Musimy zaczekać, żeby móc to ocenić.

 

ZOBACZ TEŻ: Oto nagrania. Afera taśmowa wysadzi rząd Donalda Tuska?

 

Interesujący jest też sposób w jaki doszło do ujawnienia tych materiałów. Od pewnego czasu krążyły pogłoski, że ktoś próbuje sprzedać jakieś kompromitujące materiały różnym redakcjom i środowiskom politycznym. Wcześniej mówiło się, że Donald Tusk bardzo obawia się służb specjalnych, że Grzegorz Schetyna może mieć swoich ludzi umiejscowionych w ich strukturach.
Kiedyś mawiano o Mieczysławie Moczarze "kto nie z Mieciem, tego zmieciem".
Czy więc okazało się, że "kto nie z Grzesiem, tego zniesiem"? Mam wątpliwości co do tego i co do ewentualnej roli obecnych służb (głównych podejrzanych) w tej sprawie, np. ABW czy CBA. Nawet technicznie trudno byłoby utrzymać taką operację, podsłuchiwania najważniejszych osób w państwie, zapewne nielegalnie (tzn. bez zgody sądu), w tajemnicy.
Powinniśmy sobie przypomnieć jednak o jeszcze jednej służbie, której już nie ma, ale jej ludzie porozchodzili się po często po rozmaitych agencjach detektywistycznych, wywiadowniach gospodarczych, firmach "konsultingowych" i tym podobnych. To środowisko dawnych Wojskowych Służb Informacyjnych i powiązane z nim biznesy.

Jedno jest pewne: ktoś bardzo wpływowy postanowił przestawić, by użyć określenia premiera Tuska, wajchę w kraju. Z dużą dozą prawdopodobieństwa zrobił to skutecznie. To paradoks, że rząd Tuska może wysadzić w powietrze niemoc i słabość państwa, która jest w dużym stopniu jego własną zasługą.