Leszek Miller zwraca uwagę, że PiS najwyraźniej boi się instytucji, które sam stworzył i zdominował. „Być może sądzą, że w Internecie [maile wysyłana z prywatnej skrzynki – przyp. red.] rozpłyną się, jak sen jaki złoty, zaś w poczcie rządowej wszystko jest archiwizowane. Na potrzeby przyszłych postępowań także. Nie wykluczając, że łamią procedury z ostrożności procesowej, albo ze strachu przed własną bezpieką, nie lekceważyłbym też potęgi głupoty” - pisze Leszek Miller. Zgadzacie się z byłym premierem? Komentujcie!
Suma zer
Jak wygląda Polska po „przeprowadzonym z terenu Federacji Rosyjskiej ataku cybernetycznym”, którego ofiarami padli najważniejsi polscy urzędnicy, ministrowie i posłowie różnych opcji politycznych? Można powiedzieć, że wygląda tak śmiesznie, że aż płakać się chce. Choć Federacja Rosyjska, zdaniem facebookowej publiczności ma twarz przystojnej brunetki, Jarosław Kaczyński, wicepremier od bezpieczeństwa, uderzył w dzwon na trwogę.
W odpowiedzi Komisja Europejska przekazała wyrazy solidarności. Podkreśliła jednocześnie, że unijna strategia bezpieczeństwa cybernetycznego i rychłe już uruchomienie wspólnej jednostki cybernetycznej pozwolą lepiej chronić unijne rządy, przedsiębiorstwa i obywateli… Obawiam się, czy rząd PiS skorzysta z tej możliwości. Być może uzna ją za jeszcze jeden zamach na polską suwerenność. A suwerenność to oczko w głowie pana prezesa. Ostatnio obiecał zaprząc do jej strzeżenia sputniki. Będą mianowicie latały nad polami i pilnowały interesów polskiego rolnika.
Równo rok temu, gdy atak na państwa członkowskie naprawdę wyszedł z Rosji i Chin, Unia natychmiast objęła sankcjami sprawców i potraktowała to jako ostrzeżenie pod adresem rządów w Moskwie i Pekinie. Obecnego PiS-owskiego przypadku najwyraźniej nie potraktowała poważnie.
Jednak rząd PiS nie ufa nie tylko UE, ale też instytucjom, które sam stworzył i zdominował. Ministrowie, łącznie z premierem, jak ognia unikają dobrej, państwowej poczty elektronicznej, bez zahamowań natomiast korzystają z portali ogólnodostępnych. Być może sądzą, że w Internecie rozpłyną się, jak sen jaki złoty, zaś w poczcie rządowej wszystko jest archiwizowane. Na potrzeby przyszłych postępowań także. Nie wykluczając, że łamią procedury z ostrożności procesowej, albo ze strachu przed własną bezpieką, nie lekceważyłbym też potęgi głupoty.
Ważna osoba w PiS, do niedawna pierwszoliniowy żołnierz ministra sprawiedliwości pytany, czy i on używa prywatnej poczty mailowej do służbowej korespondencji przyznał, że tak. - W naszej pracy bardzo trudny do uchwycenia jest kontekst, czy ta sprawa jest stricte służbowa, czy prywatna, powiedział.
Faktycznie – skąd te biedaczyny mają wiedzieć, że nie wolno mylić państwowego z prywatnym, wyrzucać śmieci do lasu, trzymać granatów w piwnicy, że nie wypada doprowadzać do publicznych awantur z kochankami, czy zakładać butów nie do pary. Rację miał Stanisław Jerzy Lec pisząc: - Nie zgadzam się z matematyką. Uważam, że suma zer daje groźną liczbę.
NIE PRZEGAP: Tak Leszek Miller balował z Aleksandrem Kwaśniewskim! Były premier ujawnia kulisy w książce!
- Monika uwielbiała zabawę w księcia i księżniczkę. Wymyślała dla mnie role – jako książę najpierw miałem ratować księżniczkę, czyli Monikę, która później wracała do komnaty na koniu. Nie muszę chyba dodawać, że jako jej koń raźno człapałem po pokoju. To były świetne czasy. Kiedy Monika trochę podrosła, zaczęła pisać i malować po ścianach w mieszkaniu. Ale jak mogłem się na nią złościć, skoro pisała wtedy, że jestem słodki? Monika nie była aniołkiem, ale dało się wytrzymać. Później uczyłem ją także pływać – dodaje Leszek Miller. Książka „Miller. Twardy romantyk” wypełniona jest barwnymi, nieznanymi dotąd historiami z życia Leszka Millera. Nie brakuje w niej też wielkiej polityki.