Afera madrycka. Śledczy czekają na dokumentację od linii lotniczych

2015-04-02 15:22

Jak ustalił "Super Express", śledztwo w sprawie afery madrycka z udziałem trzech byłych posłów PiS Adama Hofmana, Adama Rogackiego i Mariusza Antoniego Kamińskiego utknęło w miejscu. - W dalszym ciagu czekamy na informacje od linii lotniczych - mówi nam prokurator Przemysław Nowak z warszawskiej prokuratury okręgowej.

Do tej pory, śledczy zebrali materiał dotyczący słynnej już madryckiej eskapady Hofmana, Kamińskiego i Rogackiego. Teraz chcą uzyskać informacje na temat wcześniejszych wyjazdów m.in. do Strasburga i Londynu.
Jednak po zwróceniu się do linii lotniczych m.in. do Wizz Air i Ryanair sprawa utknęła w miejscu.  - W dalszym ciągu oczekujemy na informacje od linii lotniczych. Na ich podstawie chcemy ustalić, w jaki sposób  posłowie podróżowali w przypadku innych wyjazdów zagranicznych, gdy rozliczali się za podróż samochodem. Informacje te są niezbędne, a mimo wniosków prokuratury nie zostały dostarczone - potwierdza nam prokurator Przemysław Nowak. Jak ustaliliśmy, problem polega na tym, że centrale tych firm zlokalizowane są za granicą. Tam też znajduje sie szczegółowa dokumentacja na temat podróży byłych posłów PiS.

- Śledztwo pozostaje w toku, kontynuowane jest postępowanie dowodowe.Hofman, Rogacki i Kamiński nie zostali na razie przesłuchani. W sumie przesłuchano kilku świadków - dodaje Nowak.
Przypomnijmy, w  listopadzie ub. roku Komitet Polityczny PiS podjął decyzję o wykluczeniu Hofmana, Rogackiego i Kamińskiego z partii. Decyzje miały związek ze służbową podróżą trzech posłów PiS do Madrytu na posiedzenie Komisji Zagadnień Prawnych i Praw Człowieka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy - rozpoczętą 30 października.

Media donosiły, że w wyjeździe posłom towarzyszyły żony i że z ich udziałem doszło do incydentu na pokładzie samolotu, którym posłowie wracali z Hiszpanii. Informowały ponadto, że posłowie wzięli na tę podróż kilkanaście tysięcy złotych zaliczki, zgłaszając wyjazd samochodem, a w rzeczywistości polecieli tanimi liniami lotniczymi.


Byli posłowie Prawa i Sprawiedliwości konsekwentnie twierdzą, że nie mają sobie nic do zarzucenia, działali zgodnie z przepisami, a cała afera to efekt ataku m.in. marszałka Radosława Sikorskiego.