Afera już się rozeszła po kościach

2010-02-06 1:30

Specjalnie dla Czytelników "Super Expressu" próbę podsumowania działalności Sejmowej Komisji Śledczej ds. Afery Hazardowej podejmują znani publicyści

"Super Express": - Wczoraj przed komisją hazardową w charakterze świadka zeznawał kolejny przedstawiciel politycznego establishmentu, Jarosław Kaczyński. Czy prace komisji nabierają wreszcie wigoru?

Maciej Gdula: - W żadnym wypadku. Ta komisja się skończyła wraz z przesłuchaniem premiera Tuska. Od tego przesłuchania najwięcej oczekiwano - powodowało najwyższy poziom koncentracji - łudząc się, że coś się wreszcie wydarzy. Pytanie "Super Expressu" jest rezultatem tych złudzeń. Ale nic się nie wydarzyło. Nic oprócz tego, że przesłuchanie trwało dłużej niż exposé Tuska - bo to jest jedyny news, który można z tego zrobić. Czyli wraz z końcem komisji skończy się afera hazardowa. Śledczy nie byli w stanie dowieść, że to jest sprawa, która będzie się rozszerzać - która dotyczy większej liczby osób niż minister Drzewiecki i przewodniczący Chlebowski. Przecież o tych nazwiskach opinia publiczna wiedziała już, zanim komisja rozpoczęła prace. Można więc te prace podsumować krótko: zawiodły pokładane w nich nadzieje.

- Afery nie było czy też może mamy do czynienia ze "zbrodnią doskonałą"?

- Próby manipulowania przy ustawie hazardowej były. To udowodniono. Ale to też nie jest nowość, wiedzieliśmy o tym wcześniej. Oczywiście przesłuchanie Drzewieckiego umocniło tę wiedzę - z jego zeznań widać, że starał się wpłynąć w Ministerstwie Finansów na kształt ustawy: zgłaszał i wycofywał poprawki, podpisywał pisma. Ale afera nie istnieje w tym sensie, że nie ma mocy pogrzebania Tuska. Po prostu z tego powodu ziemia pod nim się nie zatrzęsie. To był nużący spektakl - pytania członków komisji zazwyczaj zmierzały w ślepą uliczkę. Widać było, że nie mają materiału nawet do tego, żeby snuć domysły, a co dopiero, żeby wycisnąć z nich konkrety.

- Poseł Wassermann skarżył się, że komisja jest zmuszona opierać się na materiałach dziennikarskich...

- Komisja może występować o dokumenty. Jeżeli śledczy wiedzą o dokumentach, które istnieją, a które są przed nimi zatajane, jest to słuszny powód do tego, żeby wywołać skandal. Tylko że śledczy sami są sobie winni, że zwlekali z tym tyle czasu.

- Czy hamulcowym nie jest aby przewodniczący Sekuła?

- To jest mroczna postać. Najpierw dbał o to, aby komisja nie zaczęła prac, a później je torpedował. I stanie się symbolem tej komisji. To jest poważna wpadka Platformy Obywatelskiej w tej sprawie - w sprawie, która już się rozeszła po kościach.

Dr Maciej Gdula

Socjolog, członek zespołu "Krytyki Politycznej"