Po wybuchu afery, gdy się okazało, że posłowie Hofman, Mariusz Antoni Kamiński (36 l.) i Adam Rogacki (38 l.) polecieli tanimi liniami lotniczymi do stolicy Hiszpanii, a w rzeczywistości pobrali z sejmowej kasy pieniądze na podróż samochodem, wszyscy trzej zapadli się pod ziemię.
Adam Hofman broni się jak potrafi: Zostaliśmy wrobieni
Jako pierwszy ujawnił się Hofman. W tygodniku "wSieci" w artykule zatytułowanym "Wrobiono nas", broni się, że rozliczał się zgodnie z prawem. - Z punktu widzenia Kancelarii Sejmu nie ma żadnego znaczenia, jakim środkiem transportu poseł jedzie za granicę. Do wyboru ma wyłącznie dwie opcje: zakup biletu przez Kancelarię Sejmu lub ekwiwalent gotówkowy wysokości odpowiadającej cenie najtańszego biletu lotniczego na danej trasie - twierdzi Hofman. I dodaje, że 19 tys. zł, które otrzymali z Kamińskim i Rogackim, to nie żadna kilometrówka, ale łączne koszty podróży.
Tłumaczenia Hofmana różnią się od jego wersji przedstawionej zaraz po wybuchu afery. Posłowie wydali wtedy oświadczenie, w którym zadeklarowali zwrot całej pobranej zaliczki za ryczałt na przejazd samochodami na konto Kancelarii Sejmu, czyli de facto przyznali się wtedy do winy. Trudno też posłowi będzie wytłumaczyć, jak udało się mu być w dwóch miejscach równocześnie: za granicą i w polskich mediach albo na sejmowym posiedzeniu. A tak wynika z audytu zagranicznych wyjazdów Hofmana.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail