Ustawa była nieprzemyślana i kiepsko napisana. Skończyłaby się wypłatami dla emerytowanych bankierów liczonymi w setkach tysięcy złotych. Lewica zaproponowała więc rozsądną alternatywę: bezpieczniki, dzięki którym dałoby się podnieść najniższe emerytury. Szybko okazało się jednak, że PiSowi wcale nie chodzi o emerytów ani o sprawiedliwość, tylko o ordynarny skok na kasę. Usłyszeliśmy, że Morawiecki naszych propozycji nie poprze.
Niezależnie od brzydkich intencji PiSu, dobrze, by temat emerytur wrócił do debaty publicznej. Bo problem tzw. trzydziestokrotności istnieje i trzeba się z nim zmierzyć.
ZUS płacą ci, którzy zarabiają minimalną. Płacą go specjaliści, zarabiający po 8 czy 9 tysiecy miesięcznie. Ale jeśli ktoś zarabia 100 tysięcy, to od większości dochodu na ZUS nie płaci. System wisi na niezamożnych i klasie średniej, za to uprzywilejowuje 1-2 procent Polaków otrzymujących najwyższe płace. Parę lat temu pojawił się sensowny pomysł na zmianę: tzw. podatek jednolity. Chodziło o to, żeby bardziej równomiernie rozłożyć ciężary. Projekt popierali specjaliści od ubezpieczeń społecznych. Niestety, ani Platforma, ani PiS nie odważyły się na reformę wbrew interesom owego 1 procenta.
Ten system jest niesprawiedliwy społecznie i niewydolny. Zasada zdefiniowanej składki za chwilę skończy się masowym ubóstwem emerytów. Czasem słyszy się, że nie wolno ruszać obecnych rozwiązań, bo wprowadzono go w oparciu o umowę społeczną. Tylko kto właściwie zawarł tę umowę? Polską rządziły wówczas AWS i Unia Wolności. Dlaczego porozumienie panów Balcerowicza i Krzaklewskiego ma obowiązywać kolejne pokolenia? Na dodatek zmiany wprowadzono wtedy w oparciu o kłamstwo. W telewizji non stop leciały reklamy, w których obiecywano Polakom emerytury pod palmami. W praktyce chodziło zaś o złotym interes dla sektora finansowego i obniżenie emerytur dla kolejnych pokoleń. Wzorem miało być Chile. Dziś Chile wstrząsają masowe protesty, bo tamtejsze świadczenia nie wystarczają emerytom na przeżycie. Podobnie może być już niedługo u nas. Emerytury mojego pokolenia mają wynosić 1/4 ostatniej pensji.
Emerytury to zawsze kwestia międzypokoleniowej solidarności. Ci, którzy pracują, zrzucają się na pokolenie, które nie jest aktywne zawodowo. Nie ma co się oszukiwać: nie zapewnimy polskim emerytom życia w luksusie. Ale mądry system musi chronić emerytów przed ubóstwem. Dzisiejsze rozwiązania tego nie gwarantują. Dlatego najwyższy czas wziąć się za poważną rozmowę o zmianie.