Dlaczego piszę o małym, bałkańskim kraju? Bo w wielu miejscach, w cieniu koronawirusa, dokonuje się właśnie ważna zmiana. Kiedy nas w Unii Europejskiej paraliżuje chciwość koncernów - inni walczą o strefy wpływów.
Serbia nie ma własnej szczepionki, ale szczepi się trzy razy szybciej niż reszta Europy. Sama otrzymuje preparat od Rosjan i Chińczyków. Na dostarczaniu fiolek ta współpraca się nie kończy. Rosjanie zbudują w Serbii fabryki do produkcji szczepionki, mówią o 20 milionach dawek rocznie. To dużo więcej, niż potrzeby samych Serbów. Szczepionki mają trafić do innych krajów. Także tych, które dotąd orientowały się na Unię Europejską.
"Medyczna dyplomacja" trwa nie tylko na Bałkanach. Chiny dostarczają swoje szczepionki na całym świecie. Na liście tych, którzy zawdzieczają szczepienia Chińczykom, można znaleźć Meksyk, Chile czy Jordanię - kraje niegdyś ściśle związane z USA. W przeciwieństwie do zachodnich koncernów, które pilnują swoich zysków, Rosjanie i Chińczycy chętnie dają licencje na produkcję szczepionek. Efekt nietrudno przewidzieć.
Świat, który wyjdzie z koronawirusowej zamrażarki, będzie wyglądać inaczej. Nie chodzi tu tylko o zrujnowane restauracje czy pozamykane sklepy. Zmienia się równowaga sił, a konsekwencje tych zmian dotkną także nas. Rozpychanie się autorytarnych dyktatur będzie groźne dla bezpieczeństwa i gospodarczej przyszłości Europy. Ale żeby przeciwdziałać temu zagrożeniu, nasze rządy nie mogą się zachowywać jak pacynki sterowane przez wielki biznes.
Co można zrobić? Propozycja leży od wielu miesięcy w Światowej Organizacji Handlu - to zawieszenie ochrony patentowej i udostępnienie europejskich technologii wszystkim chętnym. Taki gest wzmocniłby Europę i cały Zachód. Pokazałby, że demokratyczne wartości to nie są tylko puste słowa. Niestety, jak na razie ważniejsze były zyski paru korporacji. Zyski, które niestety mogą nas wkrótce bardzo drogo kosztować.