Kraków to przykład ekstremalny, ale podobny problem mają inne duże miasta. To już nie jest okazjonalne wynajmowanie kwater, tylko wielkiej skali biznes. Lokale należą do potentatów, którzy masowo skupują je z rynku. To między innymi dlatego ceny mieszkań są tak absurdalnie wysokie - w centrum Warszawy czy Krakowa płaci się nawet 15 tysięcy złotych za metr. Inwestorów stać na to, żeby licytować ostro, bo zwrot z mieszkań dla turystów jest wysoki. Rodzina, która szuka mieszkania dla siebie, nie wytrzyma konkurencji, bo na lokalu nie chce zarabiać, tylko po prostu w nim mieszkać.
Galopujące ceny ciągną za sobą w górę najem długoterminowy. Coraz więcej pracujących nie może sobie pozwolić sobie na kupno mieszkania. Kto ma za małą zdolność kredytową, musi wynajmować - ale nie w centralnych dzielnicach, bo tam robi się absurdalnie drogo. W Warszawie za kawalerkę w Śródmieściu trzeba oddać lwią część pensji. Mieszkania w centrum stoją więc puste, czekając na turystów, a mieszkańcy wyprowadzają się na przedmieścia. Efekt? Zmarnowane godziny na dojazd, korki i smog. Na patologicznym rynku tracimy niemal wszyscy, a zyskuje tylko wąska grupa mieszkaniowych inwestorów.
Jest jednak i dobra informacja. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej właśnie orzekł, że można wymagać zezwoleń na najem krótkoterminowy. Władze dostały do ręki narzędzie, żeby odzyskać miasta do mieszkańców. Teraz muszą jeszcze z niego skorzystać.
Okiełznanie najmu krótkoterminowego nie jest oczywiście lekiem na całe zło. Żeby mieszkania zaczęły być bardziej dostępne, państwo i samorządy muszą wziąć się za budowę mieszkań czynszowych. Bez bajek o prywatnych inwestorach, którzy rozwiążą problem za władzę. To oczywiście oznaczałoby pójście na konfrontację z bardzo wpływowym lobby deweloperskim. W tej sprawie, jak wiadomo, PiS stchórzył.
Ujęcie w karby najmu krótkoterminowego to rzecz prostsza. Biznesmeni, którzy na nim zarabiają, są dużo mniej wpływowi od deweloperki. Trzymam więc kciuki, żeby choć w tej sprawie wystarczyło odwagi. Zanim metr w centrum miasta zacznie kosztować więcej niż roczna pensja.