Słucham tych tromtadracji premiera i nasuwa mi sie pytanie - kim są ci “my”, którzy się bogacą? Premier nie ma na co narzekać, podobnie jak jego koledzy z władz PZU, Taurona czy KGHM. Drożyzna to złote żniwa dla wielkich sieci handlowych, banki i firmy energetyczne tez nie mają na co narzekać. Dochody miliarderów idą w górę. Faktycznie, są tacy którzy się bogacą.
Pracujący Polacy, przeciwnie, biednieją. Mamy już oficjalne dane za zeszły rok. Wynika z nich jednoznacznie, że płace realne spadły. Wynagrodzenia zostały w tyle za rosnącymi cenami, większość pracowników może za swoją pensję kupić mniej niż rok temu. Tak w praktyce wygląda ten cud gospodarczy. Większość ogląda go wyłącznie na wykresach w TVP, ale już nie w swojej kieszeni.
Premier Morawiecki jest człowiekiem pojętnym. Od szefa Platformy nauczył się nie tylko gładkiej frazy o “zielonej wyspie” i bajek o tym, jaką zazdrość budzi na świecie polska gospodarka. Polubił się też z populistycznym grepsem liberałów o “tanim państwie”. Rząd niemal chwali się tym, jak mało wydaje na płace nauczycieli, pielęgniarek, opiekunek w DPS-ach, szeregowych urzędników. To oni w zeszłym roku zbiednieli najbardziej.
Polityka zaciskania pasa w budżetówce ma oczywiście wpływ na całą gospodarkę. Państwo jest ogromnym pracodawcą i wpływa na pensje na całym rynku pracy. Przez duszenie pensji w sektorze publicznym wszyscy zarabiają mniej. To też widać, jak na dłoni, w oficjalnych danych Głównego Urzędu Statystycznego.
Prawicowy rząd może opowiadać - nieco zleżałe - bajki o “zielonej wyspie”, ale ludzie widzą, co się dzieje w ich portfelach. “Rzeczpospolita” zbadała niedawno, jak oceniamy stan gospodarki po 8 latach rządów Prawa i Sprawiedliwości. Najczęściej wystawiana ocena to niedostateczny.
My na lewicy nie wierzymy w gospodarcze cuda. Gospodarka to nie bożek, któremu trzeba składać ofiary z ludzi, żeby pokazał ładne cyferki PKB. Gospodarka ma zaspokajać potrzeby pracującej większości. Rozwój jest wtedy, kiedy ludziom żyje się lepiej, a nie gorzej.
Dlatego nie kupujemy populistycznych hasełek o tanim państwie. Chcemy państwa, które płaci uczciwie i któremu można zaufać. Trzeba będzie to zaufanie odbudować, także wśród ludzi, którzy dla państwa pracują. Na start - podwyższając płace w budżetówce o 20 proc. Jesienią, gdy tylko PiS przegra wybory.