Adrian Zandberg

i

Autor: Marcin Wziontek / SE

Felieton

Adrian Zandberg: Polska mistrzem Polski

2023-06-24 4:18

Kto ma ochotę poczuć się naprawdę potężnie, ten słucha premiera Morawieckiego. “Nasza gospodarka bije inne na głowę“, “sprowadziliśmy na Polskę deszcz inwestycji”, “śmiało rozwijamy skrzydła”... To cytaty z kilku ostatnich dni. Jesteśmy tygrysem gospodarczym Europy, ósmym cudem świata - i wszyscy nam oczywiście zazdroszczą tego, jak się bogacimy. Znowu, jak za Tuska, mieszkamy na zielonej wyspie. Wystarczy zamknąć oczy, wsłuchać się w robotyczny głos premiera i pozwolić na działanie wyobraźni!

Słucham tych tromtadracji premiera i nasuwa mi sie pytanie - kim są ci “my”, którzy się bogacą? Premier nie ma na co narzekać, podobnie jak jego koledzy z władz PZU, Taurona czy KGHM. Drożyzna to złote żniwa dla wielkich sieci handlowych, banki i firmy energetyczne tez nie mają na co narzekać. Dochody miliarderów idą w górę. Faktycznie, są tacy którzy się bogacą.

Pracujący Polacy, przeciwnie, biednieją. Mamy już oficjalne dane za zeszły rok. Wynika z nich jednoznacznie, że płace realne spadły. Wynagrodzenia zostały w tyle za rosnącymi cenami, większość pracowników może za swoją pensję kupić mniej niż rok temu. Tak w praktyce wygląda ten cud gospodarczy. Większość ogląda go wyłącznie na wykresach w TVP, ale już nie w swojej kieszeni.

Premier Morawiecki jest człowiekiem pojętnym. Od szefa Platformy nauczył się nie tylko gładkiej frazy o “zielonej wyspie” i bajek o tym, jaką zazdrość budzi na świecie polska gospodarka. Polubił się też z populistycznym grepsem liberałów o “tanim państwie”. Rząd niemal chwali się tym, jak mało wydaje na płace nauczycieli, pielęgniarek, opiekunek w DPS-ach, szeregowych urzędników. To oni w zeszłym roku zbiednieli najbardziej.

Polityka zaciskania pasa w budżetówce ma oczywiście wpływ na całą gospodarkę. Państwo jest ogromnym pracodawcą i wpływa na pensje na całym rynku pracy. Przez duszenie pensji w sektorze publicznym wszyscy zarabiają mniej. To też widać, jak na dłoni, w oficjalnych danych Głównego Urzędu Statystycznego.

Prawicowy rząd może opowiadać - nieco zleżałe - bajki o “zielonej wyspie”, ale ludzie widzą, co się dzieje w ich portfelach. “Rzeczpospolita” zbadała niedawno, jak oceniamy stan gospodarki po 8 latach rządów Prawa i Sprawiedliwości. Najczęściej wystawiana ocena to niedostateczny.

My na lewicy nie wierzymy w gospodarcze cuda. Gospodarka to nie bożek, któremu trzeba składać ofiary z ludzi, żeby pokazał ładne cyferki PKB. Gospodarka ma zaspokajać potrzeby pracującej większości. Rozwój jest wtedy, kiedy ludziom żyje się lepiej, a nie gorzej.

Dlatego nie kupujemy populistycznych hasełek o tanim państwie. Chcemy państwa, które płaci uczciwie i któremu można zaufać. Trzeba będzie to zaufanie odbudować, także wśród ludzi, którzy dla państwa pracują. Na start - podwyższając płace w budżetówce o 20 proc. Jesienią, gdy tylko PiS przegra wybory.

Express Biedrzyckiej: Adrian Zandberg ujawnia plan opozycji na wybory 2023