Kredytowe eldorado
O ile znowu wzrośnie rata za mieszkanie? Setki tysięcy Polaków, którzy spłacają kredyty hipoteczne, mają zapewnione co miesiąc silne emocje. Rata za niewielkie mieszkanie - standardowe M2 w zwyczajnym bloku - od jesieni wzrosła już o 700 złotych. W niejednym domu pada pytanie: ile jeszcze wytrzymamy? W wielu krajach posiedzenia tamtejszych Rad Polityki Pienieznej nie wzbudzają dużych emocji. Przyczyna jest prosta: W Niemczech czy we Francji raty mają stałe oprocentowanie. Rodzina, która bierze kredyt, od początku wie, na co się pisze. U nas jest niestety inaczej.
Wzrost rat za mieszkanie nie wynika z żadnych stalowych praw ekonomii. To skutek tego, jakie umowy banki podpisywały przez lata ze swoimi klientami. Setki tysięcy ludzi zostały wrzucone do swoistego kasyna, w którym chcąc nie chcąc muszą grać przez 30 lat. i jak to w kasynie bywa, wygrany jest przede wszystkim bank.
Wysokość raty zależy od WIBORu. Wielu ludzi ma złudzenia, że to tajemniczy wzór, który wyznacza uczciwą cenę kredytu. Prawda jest, delikatnie rzecz ujmując, nieco inna. W praktyce stawkę ustalało między sobą kilkunastu bankierów. Nietrudno się domyślić, czyje zyski chroni taki mechanizm. Zakredytowane rodziny płacą i płaczą, bo nie mają innego wyjścia. Mieszkanie to nie jest towar, z którego można zrezygnować. Gdzieś w końcu trzeba żyć.
Mamy w Polsce ciągle kredytowy Dziki Zachód. Przerzucanie całego ryzyka na ludzi spłacających swój dach nad głową, traktowanie ich, jakby byli wielkimi inwestorami, jest dla banków bardzo wygodne i przynosi wielomiliardowe zyski. Ale czy jest uczciwe?
To pytanie robi się palące zwłaszcza teraz, kiedy rosną koszty życia, paliw, jedzenia. Eksplodujące raty mogą wepchnąć tysiące Polaków w niewypłacalność. Posłanka Daria Gosek-Popiołek od dawna prowadzi batalię o ucywilizowanie kredytów. Teraz, kiedy sytuacja wielu rodzin robi się podbramkowa, zaproponowała ustawę, który chroni przed szokowym wzrostem rat. Rodzina, która ma kredyt na jedno mieszkanie - to, w którym mieszka - mogłaby złożyć wniosek o czasowe zamrożenie WIBOR-u. Banki od tego nie zbiednieją. Co najwyżej trochę mniej się wzbogacą.
Ustawa jest już w Sejmie. Nietrudno się domyśleć, że na Darię rzucili się lobbyści widniejący na bankowych listach płac. Paru liberalnych polityków zaczęło dość bezmyslnie powtarzać te ataki - ale już się chyba zorientowali, że wyjdzie im to bokiem. Dziś zamrożenie WIBORu popiera większość polityków opozycji. Teraz czas na rząd. PiS ma okazję pokazać, kto jest dla niego wazniejszy - zwykli ludzie czy bankowe zyski.