Suwerenność w praktyce
Historia powtarza się niepokojąco często: pracownicy zakładają związek - i wkrótce potem otrzymują zwolnienia. Ostatnio głośno o sytuacji w polskim oddziale znanej francuskiej firmy IT. Założyciel związku niemal od razu po jego powołaniu stracił pracę. Wcześniej dostał od prezesa kuriozalnego maila. Pan prezes napisał, że nie po to przeniósł się z biznesem do Polski, żeby w jego firmie działały związki. Czy dialog społeczny jest dla Francuzów, ale niekoniecznie dla polskiego pracownika? Fakt, że prawo do zrzeszania się gwarantuje polska Konstytucja, najwyraźniej niespecjalnie pana prezesa obchodzi.
Kilka dni wcześniej przez media przetoczyła się inna historia, z niemieckiej sieci hipermarketów. Kasjerka Jolanta Żołnierczyk sprzeciwiała się dyskryminacji młodych mam. Kobiety powracające z urlopów macierzyńskich dostawały bowiem niższe płace niż koledzy i koleżanki. Po tym, jak związek poinformował firmę, że zdaniem pracowników to niezgodne z prawem, firma zwolniła panią Żołnierczyk.
W Amazonie, wielkim koncernie, który ma swoje magazyny także w Polsce, warunki pracy wyznacza system komputerowy. Państwowa Inspekcja Pracy już kilka lat temu stwierdziła, że ta praca jest bardzo obciążająca dla zdrowia. W zeszłym roku na hali zmarł mężczyzna w sile wieku. Związek zawodowy próbował poznać okoliczności jego śmierci. Związkowcy alarmowali, że z warunkami pracy jest coś mocno nie tak. Amazon nie był z tego zadowolony. Wkrótce potem zwolnił liderkę pracowników, Magdę Malinowską.
Rząd mógłby w tych sprawach sporo zmienić. Pół roku temu złożyliśmy w Sejmie ustawę, która zapewnia realną ochronę pracowników zrzeszających się w związki. Ustawa leży w szafie od kwietnia - nie możemy doczekać się głosowania. Komisja Cyfryzacji przyjęła - jednogłośnie, w ponadpartyjnym konsensusie - inną ustawę, która daje pracownikom wgląd w nadzorujące ich algorytmy. Ten projekt też powinien zostać skierowany pod głosowanie. Ale ciągle tak się nie stało. Dlaczego? Wieść niesie, że amerykańska izba handlowa pogroziła rządzącym palcem. Paru korporacjom zmiany się nie podobają - więc prawica boi się poddać je pod głosowanie.
Trzeba to powiedzieć głośno - nie tak wygląda suwerenna polityka. Suwerenność nie polega na tym, żeby przystroić się w biało-czerwone skrzydła husarskie i pohukiwać na sąsiadów. Suwerenność to dbanie o interesy polskich obywateli. Jeżeli rząd pozwala na traktowanie polskich pracowników, jakby byli pracownikami drugiej kategorii, jeżeli tchórzy w sprawie potrzebnych zmian - to znaczy, że w praktyce prowadzi politykę na kolanach. Na kolanach przed korporacjami.
Głośne śpiewanie Roty i usta pełne deklarowanego patriotyzmu nie czynią takiej polityki bardziej suwerenną. Kto zna kulisy - tego mogą co najwyżej zażenować.