Gdyby chodziło o ukradziony samochód albo wyłudzenie pieniędzy, sąd wyśmiałby przestępcę i kazał mu pokryć wszystkie koszty. Ale kiedy w grę wchodzi praca, polskie państwo jest wyrozumiałe dla przekręciarzy. Ostatnio jedną z takich spraw opisała Gazeta Wyborcza. W warszawskim sądzie zapadł wyrok w sprawie pana Tomasza. Szef-cwaniak kazał mu podpisać umowę śmieciową, chociaż pan Tomasz wykonywał normalną, etatową pracę. Doszło do oczywistego złamania prawa, sąd kazał to naprawić. Co na ten wyrok pracodawca? Pozwał ofiarę swoich nieuczciwych praktyk o “straty”. Efekt jest taki, że teraz to pan Tomasz ma zapłacić wiele tysięcy złotych.
Ten cwaniak, zatrudniający na bezprawnych śmieciówkach, to polskie państwo. Konkretnie - Ministerstwo Kultury. Najpierw kazało pracownikowi podpisać niezgodną z prawem umowę. Teraz, po przegranym procesie, usiłuje się na nim odegrać i wyciągnąć mu z kieszeni pieniądze. Pan Tomasz miał odwagę, żeby upomnieć się o swoje prawa. W nagrodę dostał po łapach.
Pracujesz w konkretnym miejscu, w określonych godzinach, pod nadzorem szefa? To jest normalna praca, a nie żadne zlecenie czy dzieło. Jeśli firma zmusza do podpisania takiej śmieciówki, łamie przepisy. Umowa o pracę to cywilizacja. Dzięki niej mamy emeryturę, urlop zdrowotny i wakacje. Państwo ma obowiązek stać na straży tych podstawowych praw. Jeśli ministerstwo mści się za to, że pracownik domagał się uczciwej umowy - to znaczy, że coś w Polsce stoi na głowie.
Obiecywaliście, państwo z PiSu, że zrobicie porządek ze śmieciówkami. Minęły trzy lata i ani Beata Szydło, ani Mateusz Morawiecki nic nie zrobili z tą niesprawiedliwością. Nadal obowiązuje prawo, które pozwala sędziom wydawać takie, skandaliczne wyroki. Cel nieuczciwych pracodawców jest prosty: zastraszyć pracowników, zniechęcić ich do upominania się o swoje prawa w sądzie i zarobić przy okazji parę złotych. Bierność polityków oznacza, że w praktyce stoją po stronie przekręciarzy. A już szczytem wszystkiego jest, gdy przekręciarzem okazuje się państwo.
Do sędziów, którzy zajmują się takimi sprawami, mam apel: nie działajcie mechanicznie. Przyjrzyjcie się bliżej tym sprawom. Jeśli praworządność to nie ma być tylko puste słowo, nie możecie karać pracowników za to, że upominają się o swoje prawa!