To, co spotkało Jolantę Brzeską, było udziałem wielu mieszkańców stolicy. Dom, w którym mieszkała, trafił w ręce Marka Mossakowskiego, “kolekcjonera kamienic”. Zaczęły się horrendalne podwyżki czynszów, zastraszanie i groźby. W takiej sytuacji większość lokatorów rezygnowała, dawała się wygnać z własnych mieszkań. Ten koszmar był możliwy, bo wokół mafii handlującej roszczeniami panowała cisza. Brzeska podjęła walkę - założyła istniejące do dzisiaj Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów. Dzięki jej odwadze o sprawie zaczęło być głośno. Dla handlarzy roszczeniami - za głośno.
Ta historia to bolesny przykład słabości państwa. Najpierw policja latami ignorowała narastającą przemoc wobec emerytki walczącej z mafią. Kiedy pani Jolanta została zamordowana, jej śmierć próbowano zakwalifikować, wbrew oczywistym faktom, jako samobójstwo. Państwo ciągało po sądach lokatorów organizujących protesty, a mafiozów nawet nie przesłuchano. Choć śledztwo wznowiono po zmianie władzy, to mijają lata, a rezultatów ciągle nie ma. Rodzina wciąż czeka na sprawiedliwość.
Walka lokatorów, którą zapoczątkowała pani Jolanta, wiele przez te dziesięć lat zmieniła. Wtedy modne było obrażanie lokatorów, którzy stawiali opór wysiedleniom. W mediach i wśród polityków panował obłędny kult "arystokratów", którzy "odzyskują swoje". Dziś parlament przyjmuje uchwałę autorstwa posłanki Biejat, która oddaje hołd lokatorom, po imieniu nazywając ofiary i sprawców reprywatyzacji. Lokatorzy zmusili rząd do przyjęcia ustawy ustawy blokującej przejmowanie mieszkań z lokatorami. Nawet Platforma Obywatelska, po początkowych oporach, poparła stanowisko Sejmu, która mówi wprost: Sejm potępia złodziejską reprywatyzację i żąda sprawiedliwości dla ofiar.
Gdyby nie bohaterstwo Jolanty Brzeskiej, handlarze roszczeniami dalej byliby uznawani za szacownych biznesmenów, dalej podpalaliby w Warszawie klatki schodowe i wyrzucali z domów przerażone emerytki. To zwycięstwo garstki odważnych lokatorów, którzy przed laty podjęli nierówną walkę z reprywatyzacyjną mafią. Jesteśmy im wszyscy winni pamięć. Choćby po to, by taka historia już nigdy więcej się nie powtórzyła.