Ogłoszenie naszego startu wywołało furię Platformy. Ataki nie zaskakują, ale poziom argumentów – owszem. Wychodzi na to, że niektórym samozwańczym “obrońcom demokracji” tak naprawdę demokracja wcale się nie podoba. Woleliby mianować Trzaskowskiego na prezydenta mocą swojego autorytetu. To od nich słyszymy, że nie wolno startować przeciwko PO, bo to "pomaga Kaczyńskiemu".
Wyjaśnijmy to sobie, panowie z Platformy Obywatelskiej: nikt nie pomaga PiSowi bardziej niż wy. To wasza buta, przyzwolenie na złodziejstwo i tchórzliwe wysługiwanie się biskupom utorowały Kaczyńskiemu drogę na tron. PiS jest mocny, bo straszy waszym powrotem do władzy. Mało kto tego pragnie. Tak, wciąż macie przy sobie sporo wyborców. Ale tylko dlatego, że Kaczyńskiego nie cierpią jeszcze bardziej niż was. Nie bez powodu Platforma tak bardzo się boi, że w Warszawie pojawiła się alternatywa.
W 2015 roku salon ogłosił zwycięstwo Bronisława Komorowskiego jeszcze przed startem kampanii. Wyszło jak wyszło, ale niektórzy niczego się nie uczą. Co sezon powtarza się ta sama śpiewka: Kijowski, Petru, teraz Trzaskowski. Wszyscy mają złożyć hołd, popierać i pod żadnym pozorem nie zadawać pytań. A kto ośmiela się mieć inne zdanie, ten agent Kaczora!
Ten szantaż nie zadziała. Tak, mamy dość PiSowskiego zamordyzmu i klerykalizmu. Ale nie poprzemy radnych PO, umoczonych w złodziejską reprywatyzację i w układy z deweloperami. Demokracja - wbrew temu, co się wydaje panom z Platformy - to prawo wyboru. To prawo przysługuje także Rafałowi Trzaskowskiemu. Patrząc, jak mu na razie idzie kampania, przychodzi do głowy tylko jedna porada. W wolnej chwili powinien się zastanowić, kogo wybierze w drugiej turze.