Adrian Zandberg

i

Autor: SUPER EXPRESS Adrian Zandberg

Felieton

Adrian Zandberg o mieszkaniach w Warszawie. "Pustostany"

2023-07-26 5:00

Tysiące mieszkań w Warszawie stoją puste. Nikt w nich nie mieszka, nikt ich nie wynajmuje. Niektóre świeżo wybudowano - ale nie po to, żeby ktokolwiek w nich żył. Są lokatą kapitału. Kto ma wolne kilka czy kilkanaście milionów, parkuje je w nieruchomościach. Tak jest najprościej. Do gry wchodzą też fundusze inwestycyjne, znane z tego, że kupują i sprzedają tysiące lokali jednym kliknięciem. Ich specjalność to spekulacja. Nie opłaca się im schylać po pieniądze z czynszu. Rzeka pieniędzy płyną tam, gdzie ceny już i tak są wyśrubowane. Dlatego mieszkania stoją puste w najlepszych dzielnicach stolicy.

To nie tylko przypadek Warszawy. Centrum Krakowa czy Gdańska to w zasadzie nie są już dzielnice mieszkalne. Mieszkańcy żyją daleko od centrum, codziennie tracąc godziny na dojazd. Miasta rozrastają się, ale w środku pustoszeją. Wyludnione centrum pełnią rolę atrakcyjnej makiety dla inwestorów i turystów. Wszystko ładnie wygląda, ale jakość życia realnych mieszkańców spada.

Nie my pierwsi borykamy się z tym problemem. Dlatego warto skorzystać z doświadczeń innych. Za Odrą "inwestowanie" w puste piętra, na których nigdy nie zapali się światło, jest dużo mniej opłacalne, bo jeśli firma dłużej niż pół roku nie wynajmuje lokalu, może zapłacić nawet 100 tysięcy euro kary. W Paryżu pustostany obłożono specjalnym podatkiem, żeby zniechęcić do parkowania w ten sposób kapitału. W obu krajach wiele mieszkań wróciło na rynek. To obniża ceny zarówno przy kupnie, jak i przy najmie.

Podobną drogą idzie Portugalia. Jeśli inwestor nie wynajmuje pustostanów, miasto same znajdzie i wprowadzi najemcę, który będzie płacić regulowany czynsz. Oczywiście nie chodzi o to, żeby komuś siłą wprowadzać najemców do mieszkania po babci czy domku letniskowego. Portugalskie pustostany to w znacznej części własność inwestorów i funduszy.

A u nas? Rząd dalej bezczynnie patrzy na szybujące czynsze i ceny nieruchomości. Teraz sytuacja prawdopodobnie się pogorszy. Przez ostatni rok PiS licytował się z Platformą, kto da większe dopłaty do kredytów. Głupio pomyślane dopłaty już spowodowały wzrost cen mieszkań - a to przyciąga międzynarodowych inwestorów i dalej nakręca cenową bańkę.

Politycy prawicy i centroprawicy bardzo lubią te dopłaty. Pasują im do ideologii, są łatwe do wdrożenia - wystarczy wysłać przelew z budżetu państwa do banku. Niestety, wiadomo też, że nie działają. Rynek finansowy chętnie wchłonie każdą ilość publicznych pieniędzy, ale sytuacji mieszkaniowej to nie zmienia. Jeśli chcemy, żeby ceny mieszkań spadły, trzeba pójść dokładnie odwrotną drogą - inwestować w budownictwo społeczne, ograniczyć rynkową spekulację, doprowadzić do powrotu pustostanów na rynek. Dopóki tego nie zrobimy, ceny będą dalej rosnąć.